Julian Krzyżanowski

Urodzony 4 VII 1892 w Stojańcach koło Lwowa. Studia polonistyczne na UJ (1911–1914), doktorat tamże (1921). Nauczyciel szkół średnich. Wykładowca akademicki na KUL (1925). Habilitacja na UJ (1926). Wykładowca Kings School of Slavonic and East European Studies w Londynie (1927–1930) oraz uniwersytetu w Rydze (1930–1934). Profesor UW (1934), kierownik Katedry Literatury Polskiej na Wydziale Polonistyki UW (1945–1962). Podczas okupacji współorganizator tajnego nauczania na UW. Wykładowca literatury polskiej na Columbia University w Nowym Jorku (1957–1958).

Polonista, historyk literatury, folklorysta, badacz literatury ludowej. Wydawca dzieł Sienkiewicza, Kochanowskiego, Słowackiego, Orzeszkowej i in.
Sygnatariusz Listu 34.
Członek PAU (1933), TNW (1934), PAN (1952), Serbskiej Akademii Nauki i Sztuki w Belgradzie (1965). Prezes Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza (1946–1976), członek Rady Naukowej Instytutu Badań Literackich, przewodniczący Komitetu Nauk o Literaturze i Komitetu Słowianoznawstwa PAN.
Doktor honoris causa UJ (1964) i UWr (1973).
Zmarł 19 V 1976 w Warszawie.

Trzy centurie przysłów polskich, Warszawa 1958; Nowe dwie centurie przysłów polskich, Warszawa 1960; Dzieje literatury polskiej, od początków do czasów najnowszych, Warszawa 1969; Twórczość Henryka Sienkiewicza, Warszawa 1970; Tradycje literackie polszczyzny: od Galla do Staffa, Warszawa 1992.

Ignis ardens. Julian Krzyżanowski. Człowiek i uczony. W stulecie urodzin, red. M. Bokszczanin, Warszawa 1993.

ANDRZEJ FABIANOWSKI

JULIAN KRZYŻANOWSKI

1892–1976

 

Polihistor, multihumanista

Julian Krzyżanowski należał do ostatniego pokolenia humanistów, badaczy literatury i kultury, którzy śmiało przekraczali granice wąsko rozumianego środowiska zawodowego, stając się postaciami znanymi, na równi z poczytnymi pisarzami, osobami powszechnie rozpoznawalnymi, jak byśmy dziś powiedzieli – celebrytami nauki. Do dzisiaj nazwisko prof. Krzyżanowskiego kojarzy się milionom Polaków ze słynną sinusoidą, wykresem ukazującym naprzemienność skontrastowanych wzajemnie estetyk, ułatwiającym mnemotechnicznie zapamiętanie kolejności epok w dziejach literatury i kultury1. Dla mniej zainteresowanych dziejami literatury uczniów sinusoida Krzyżanowskiego jest błogosławieństwem, dla tych, którzy głębiej eksplorują dzieje duchowości, raczej pretekstem do wyrażenia buntu wobec rażących uproszczeń, jakich nie da się uniknąć w tak brawurowym uogólnieniu.

Dzieło Krzyżanowskiego niemające właściwie konkurencji w literaturoznawstwie polskim XX wieku w zakresie jego monumentalnej rozległości, budziło już wcześniej, budzi też do dzisiaj wiele kontrowersji i pytań. Musi tak się dziać na obszarze każdej z nauk, w której prof. Krzyżanowski się specjalizował. Jego erudycja, która porównywana bywa tylko z rozległością horyzontów Joachima Lelewela i Aleksandra Brücknera, uniemożliwia dzisiejszemu badaczowi, wyspecjalizowanemu w dość wąskiej dziedzinie, ogarnięcie i sformułowanie sprawiedliwej oceny całości tego dorobku. Krzyżanowski mawiał, że literatura polska nie jest na tyle bogata, by nie dała się ogarnąć w całości jednej osobie, nie wymaga ona specjalizowania się2. Ale jakby tej właśnie literatury było dla niego za mało, podejmował studia dotyczące innych literatur (np. rosyjskiej byliny), problemy komparatystyczne, wreszcie rozległe badania folklorystyczne i paremiologiczne. Ten niezwykły zasięg naukowej obserwacji w jakimś stopniu wynikał z geograficzno-historycznego usytuowania uczonego w niespokojnej historii polskiej XX wieku.

Inicjacja naukowa Krzyżanowskiego była związana z Galicją. Uczył się w podkarpackim Bukowsku i Rzeszowie, maturę zdał w Sanoku. W 1911 roku rozpoczął studia na Uniwersytecie Jagiellońskim, zgłębiając dzieje literatury polskiej pod kierunkiem Ignacego Chrzanowskiego i – to ważniejsze – Stanisława Windakiewicza, za którego ucznia zawsze się uważał. Naukowym debiutem była opublikowana na łamach „Pamiętnika Literackiego” i „Biblioteki Warszawskiej” recenzja rozprawy Romana Pollaka poświęconej poezjom Wespazjana Kochowskiego wobec Goffreda Tassa-Kochanowskiego. Już w tej pierwszej publikacji dało się zauważyć zacięcie polemiczne badacza oraz pewnego rodzaju bezkompromisowość w formułowaniu sądów. Po latach na tę cechę charakteru Krzyżanowskiego zwrócił uwagę Roman Jakobson. Przywołajmy fragment listu: „Drogi Julianie! Przypominają mi się nasze miłe pogawędki – w Polsce, tu w Cambridge, i na Zjeździe Sofijskim. I co zapamiętałem najtrwalej, to to, że nie błyskotliwa ekwilibrystyka sofizmatami, ale nieustraszone, wytężone poszukiwanie prawdy jest Ci drogie w życiu ojczystej i światowej nauki”3. Ale to właśnie historia brutalnie wkroczyła w linię rozwoju naukowego Krzyżanowskiego.

Latem 1914 roku został zaproszony na wakacje na Kijowszczyznę. Tu zastał go wybuch I wojny światowej. Jako poddany Austro-Węgier został internowany, po zwolnieniu jakiś czas pracował jako korepetytor, a następnie znalazł się w Kurganie (środkowa Syberia). Pracując tu w charakterze urzędnika bankowego, a później buchaltera, stworzył nowatorską pracę o Silviludiach Macieja Kazimierza Sarbiewskiego. Zainteresował się też dokonaniami folklorystyki rosyjskiej, szczególnie pracami fabulograficznymi Aleksandra Wiesiełowskiego. Wtedy właśnie zainicjował kolejny, folklorystyczny nurt swej naukowej aktywności. W 1934 roku wydał Byliny. Studium z dziejów rosyjskiej epiki ludowej. Pisywał też o folklorze Słowian bałkańskich.

Wróćmy jednak do historii. Swoiste otia kurganiana zostały przerwane burzą rewolucyjną. Krzyżanowski znalazł się w szeregach Piątej Dywizji Wojsk Polskich, wspierających działania Białych na Syberii. 10 stycznia 1920 roku po przegranej pod Klukwienną Polacy skapitulowali. Krzyżanowski znalazł się w niewielkiej stosunkowo grupie, której udało się wydostać eszelonem sanitarnym z okrążenia i przez Mongolię, Chiny przebić nad Morze Japońskie, skąd następnie brytyjskim parowcem, przez pół świata dopłynąć w lipcu 1920 roku do Gdańska. Na ziemiach polskich czekała go walka z bolszewikami, udział w komisji plebiscytowej na Warmii i Mazurach, krótki epizod pracy w wojskowej komisji likwidacyjnej, wreszcie powrót do Krakowa, gdzie w 1921 roku doktoryzował się pod kierunkiem prof. Windakiewicza rozprawą pt. „Goffred” Tassa-Kochanowskiego w romantyzmie polskim. Temat tej rozprawy jest w jakimś sensie symboliczny, ponieważ może zostać potraktowany jako mini-charakterystyka zainteresowań Krzyżanowskiego. Zawiera potencjał komparatystyczny (literatura włoska – literatura polska oraz porównawczy – dzieło doby staropolskiej w romantycznej recepcji), tendencję do budowania ujęć syntetycznych, a także – co bardzo ważne – zapowiadał w jakimś stopniu przyszłe prace edytorskie uczonego.

W tymże samym roku Krzyżanowski osiedlił się w Lublinie. Pracował jako polonista w szkole handlowej Vetterów, potem dyrektorował w prywatnym gimnazjum Wacławy Arciszowej, a w 1925 roku został powołany na stanowisko zastępcy profesora historii literatury polskiej w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Nie zagrzał tu jednak długo miejsca. W 1926 roku, po uzyskaniu habilitacji na Uniwersytecie Jagiellońskim na podstawie rozprawy poświęconej pseudohistorycznemu romansowi w Polsce XVI wieku, wyjechał do Londynu, gdzie wykładał literaturę polską w School of Slavonic Studies. Lata londyńskie uczyniły z Krzyżanowskiego – uczonego polskiego badacza rangi międzynarodowej. Propagując literaturę i kulturę polską, coraz głębiej wchodził w metodologię komparatystyczną, napisał podręcznik Polish Romantic Literature, faworyzując tu nieco ujęcie martyrologiczne polskiego romantyzmu4.

W 1930 roku Krzyżanowski przeniósł się do Rygi, gdzie został profesorem literatur słowiańskich w Latvijas Universitate. W ciągu czterech lat łotewskich pogłębiał swe zainteresowania folklorystyczne, ukazując liczne powiązania między piśmiennictwem staropolskim a folklorem.

W 1934 roku Krzyżanowski powrócił do kraju, gdzie otrzymał nominację na stanowisko profesora nadzwyczajnego w Katedrze Historii Literatury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Miał 42 lata i przed sobą najsilniejszy i najdłużej trwający związek naukowy – związek z Uniwersytetem Warszawskim.

Krzyżanowski prowadził wykłady i zajęcia z historii literatury polskiej (wszystkie epoki), socjologii literatury (było to wówczas najzupełniej nowatorskie, socjologia literatury pojawiała się wtedy jako typ refleksji wyłącznie na peryferiach zainteresowań badawczych w pracach np. Stefana Czarnowskiego lub Jana Stanisława Bystronia), lektury tekstów staropolskich, seminaria poświęcone pisarzom staropolskim i teorii literatury. Niedługo przed II wojną światową wprowadził też zajęcia poświęcone bajce ludowej. Mieszkał wówczas na Sewerynowie, a zajęcia polonistyczne odbywały się przy tej samej ulicy, ale róg Oboźnej. Na swych seminariach Krzyżanowski nie podporządkował się żadnym restrykcjom antyżydowskim, które obowiązywały wówczas na Uniwersytecie, nie dopuszczał zdecydowanie do żadnych ONR-owskich ekscesów5.

Zagłada przyszła już we wrześniu 1939 roku. W trafionym bombą mieszkaniu Krzyżanowski stracił księgozbiór liczący ponad 6 tysięcy woluminów (gosposia z niejaką dumą mówiła: „nasze mieszkanie paliło się najdłużej”6), bezcenne rękopisy i notatki do własnych prac. Załamanie się nie leżało jednak w jego naturze. Już w 1940 roku, przeprowadziwszy się na Brzozową, zaczął organizować zręby tajnego uniwersytetu. Koordynował podziemne studia polonistyczne, prowadził wykłady, egzaminował. Gdy w pewnym momencie podziemne prawo, które w przeciwieństwie do filologii polskiej, było kierunkiem zasobnym materialnie, zaproponowało Krzyżanowskiemu wsparcie finansowe, badacz ufundował stypendia dla najbardziej potrzebujących studentów, a także zapomogi dla pozostających w biedzie zasłużonych twórców. Z takiej pomocy podziemnego uniwersytetu korzystał np. Leopold Staff. Parokrotnie Krzyżanowskiemu proponowano wyjazd z okupowanej Polski przez Jugosławię do bezpiecznej Szwajcarii lub Anglii. Zawsze odmawiał. Swą działalność w Warszawie traktował nie tylko w kategoriach pracy, lecz także pewnej misji. Być może właśnie trudności, śmiertelne ryzyko i ofiarność, jakich wymagały warszawskie lata okupacyjne tak silnie związały Krzyżanowskiego ze stolicą.

W powstaniu warszawskim raz jeszcze stracił skompletowany z trudem księgozbiór, do tego ranny serią z karabinu maszynowego w obie nogi ledwie mógł dotrzeć do Pruszkowa, dzieląc popowstaniową gehennę ludności cywilnej stolicy. Udało mu się wydostać z pruszkowskiego ZNTK, ukryć na jakiś czas w Milanówku i przedrzeć do Krakowa, gdzie zdążył jeszcze wykładać na tajnej polonistyce UJ.

Koniec wojny zastał Krzyżanowskiego w Krakowie. Zastępując ciężko chorego Stanisława Pigonia, organizował studium polonistyczne na ul. Gołębiej, uważając wszakże, iż jest to tylko chwilowy, zamiejscowy wydział polonistyki warszawskiej. Wczesną jesienią 1945 roku, napełniwszy wielki wagon towarowy meblami, dwiema tonami węgla i tysiącami dubletów ze zbiorów Biblioteki Jagiellońskiej, które stały się podstawą odbudowy polonistycznych bibliotek w Warszawie, Krzyżanowski powrócił do stolicy.

Znalazł się tu w swoim żywiole. Odbudowa, perspektywy działania, jego niespożyta energia znalazły swoje ujścia. Polonistyka uniwersytecka, Towarzystwo Naukowe Warszawskie, Towarzystwo Literackie im. Adama Mickiewicza, odbudowa Pałacu Staszica, organizacja Instytutu Badań Literackich, prace edytorskie – w powojennej Warszawie nie było takiego odcinka działalności polonistycznej, na którym nie pojawiłby się Krzyżanowski. I chociaż rozpasany socrealizm zadawał gwałt literaturze, a filologią rządziła chora demagogia, Krzyżanowski nie tracił ducha, podejmując wciąż nowe inicjatywy. Praktycznie co roku ukazywała się nowa książka autorska, kilkanaście artykułów, recenzji, opracowań utworów literackich. Oprócz bieżącej twórczości, wznawiano także prace dawniejsze, czasem z komicznymi dla dzisiejszego odbiorcy komentarzami. Na przykład wznowioną w 1953 roku Historię literatury polskiej wydawnictwo opatrzyło ostrzeżeniem, że książka ta powstała w okresie „schyłkowej humanistyki burżuazyjnej”, ale wartość zgromadzonych w niej materiałów „przeważa nad niedostatkami interpretacyjnymi”. Krzyżanowski lekce sobie ważył takie docinki, wypełniał pracą te miejsca, które mogły być wypełnione, pozostawał przyzwoitym uczonym i człowiekiem, zachowując się po prostu godnie. Na konferencjach naukowych, na które z przyczyn oportunistycznych nie zaproszono pewnych przedwojennych badaczy, odważnie upominał się o ich obecność. Bronił też projektów edycji – jakkolwiek brzmi to dziś absurdalnie – Rozmyślania przemyskiegoPsałterza Dawidów Kochanowskiego, narażając się nawet na zarzut religianctwa. Nie obawiał się wyrażać własnych opinii, podpisał List 34, co było wtedy aktem dużej odwagi cywilnej, ale polityką nigdy się nie pasjonował, a nawet zdecydowanie od niej stronił.

Wykorzystując ideologiczną poprawność badań folklorystycznych, kontynuował swe przedwojenne dociekania, organizując pracownię badań nad literaturą ludową w Instytucie Badań Literackich PAN, kierował zespołem, przygotowującym edycję ponad 50 tomów Ludu Oskara Kolberga, redagował naukowe periodyki folklorystyczne. Na pograniczu folklorystyczno-literackim w polu zainteresowań uczonego znalazła się paremiologia, wiedza o przysłowiach, która stała się jedną z ulubionych dziedzin interpretacyjnych Krzyżanowskiego. W przysłowioznawstwie łączył kompetencje hermeneuty, badacza folkloru, historyka obyczaju, mody, społeczeństwa. Kolejne tomy Mądrej głowie dość dwie słowie, zawierające zebrane centurie przysłów polskich, są niewyczerpaną wręcz kopalnią wiedzy, może bardziej anegdotycznej niż systematycznej, ale też pouczającym przykładem mistrzowskiego opanowania warsztatu interpretacyjnego oraz multihumanistycznych kompetencji Krzyżanowskiego.

Być może najtrwalsza pamięć dokonań Krzyżanowskiego będzie dotyczyć jego prac edytorskich. Na tym polu wykorzystał znakomicie ideologiczne przyzwolenie, a nawet państwowe wsparcie inicjatyw wydawania dzieł klasycznych. Masowe wydania poezji i prozy XIX wieku, przypominanie literatury staropolskiej, opracowania dzieł Kochanowskiego, Mikołaja Sępa-Szarzyńskiego, Adama Mickiewicza (przewodniczenie komitetowi redakcyjnemu Wydania Jubileuszowego), Juliusza Słowackiego, Józefa Ignacego Kraszewskiego, Henryka Sienkiewicza i wielu innych pisarzy skutecznie rozsławiły nazwisko Krzyżanowskiego. Dość wspomnieć, że najbardziej masowo wydana powieść w okresie PRL to Stara baśń. Krzyżanowski obliczył, że w rozlicznych wznowieniach ukazała się ona w łącznym nakładzie 1,6 mln egzemplarzy. Dodajmy więc, że ponad połowa egzemplarzy z tych nakładów była zaopatrzona we wstęp pióra Krzyżanowskiego.

Już za jego życia formułowano (bardzo subtelnie) wątpliwości, czy tytaniczna rozległość jego dzieła nie zaszkodzi jakości poszczególnych dokonań. Stanisław Pigoń twierdził wręcz, że ocenę tego dorobku należy „zostawić czasom i orzeczeniom przyszłym”7. Krzyżanowski na pewno był badaczem, który swoim formatem wyznaczał wielkość i rangę instytucji, do których należał, począwszy od różnych pracowni, towarzystw naukowych, po Polską Akademię Nauk. To nie przynależność do szacownego gremium wyznaczała miejsce i znaczenie uczonego, lecz odwrotnie: instytucje rosły wielkością uczonego. Do końca życia był aktywny, jeszcze w lutym 1976 roku, na trzy miesiące przed śmiercią uczestniczył w Sejmiku Polonistycznym w Piotrkowie Trybunalskim.

Mimo to wiele ustaleń szczegółowych Krzyżanowskiego nie przyjęło się w nauce już za jego życia. Pozostawał osamotniony w stosowaniu kategorii synchronicznych w funkcji diachronicznej, gdy pisał np. o „prądach romantycznych” od antyku po Młodą Polskę, którą nazywał neoromantyzmem lub dążył do systematyzacji chaosu zjawisk literackich, tworząc ogólne konstrukcje, których nie sposób ani przyjąć – jak pisał Stefan Treugutt – ani obalić8. Nie przyjęła się koncepcja Bogurodzicy jako hymnu dynastycznego Jagiellonów, niektóre ustalenia edytorskie tekstów Sępa-Szarzyńskiego czy Słowackiego. Jednocześnie w rozwiązywaniu wielu problemów, w promowaniu nowatorskiej geografii literackiej, brawurowym budowaniu ogromnych, ponad epokowych i ponad kulturowych modeli był mistrzem niezrównanym. Z jednej strony potrafił z niezwykłą precyzją dokonać egzegezy tekstu, np. jego praca o Krótkiej rozprawie Mikołaja Reja jest – jak twierdzi Wiktor Weintraub – „wirtuozerskim popisem wielostronności kompetencji naukowych [...] i pomysłowości w rozwiązywaniu trudności”9, z drugiej zaś kreował uogólnienia, które nie miały wielkiej mocy wyjaśniającej. W jego dziele brakuje więc środka, znalazły się w nim klejnoty analityczne i ogromne hałdy sformułowań syntetycznych. Może taki środek zbudować powinni uczniowie, ale tych, jak to się pod wielkim drzewem zdarza, zabrakło. Pozostało grono badaczy bardzo kompetentnych, ale wąsko wyspecjalizowanych, z których żaden nie podjął nawet w części dzieła Krzyżanowskiego w jego właściwym formacie. Dlatego praca i dokonania Krzyżanowskiego pozostają do dziś w pewnym osamotnieniu, nie do końca doczytane, nie do końca przeanalizowane i – choć brzmi to paradoksalnie – nie do końca rozpoznane, a tym samym wykorzystane.

1Oryginał sinusoidy, która w rozmaitych mutacjach pojawia się w licznych podręcznikach szkolnych oraz pomocach naukowych dla szkół odnajdziemy w: J. Krzyżanowski, Nauka o literaturze, wyd. 3, Wrocław 1984, s. 334.

2Por. wspomnienie J. Kulczyckiej-Saloni, [w:] Ignis ardens. Julian Krzyżanowski. Człowiek i uczony. W stulecie urodzin, red. M. Bokszczanin, Warszawa 1993, s. 94.

3Literatura. Komparatystyka. Folklor. Księga poświęcona Julianowi Krzyżanowskiemu, oprac. M. Bokszczanin, S. Frybes, E. Jankowski, Warszawa 1968, s. 664.

4Z martyrologicznego paradygmatu wpisanego w ten podręcznik kpił Czesław Miłosz w: Prywatne obowiązki, Olsztyn 1990, s. 92.

5Ignis ardens..., op. cit., s. 34.

6Ibidem s. 79.

7Literatura. Komparatystyka. Folklor..., op. cit., s. 20.

8Ignis ardens op. cit., s. 163.

9Ibidem, s. 149.