Mieczysław Jerzy Künstler

Urodzony 26 III 1933 w Słupcy. Studia sinologiczne na UW (1951–1956). Studia uzupełniające w Pekinie (1956–1958), jednocześnie lektor języka polskiego na jednej z pekińskich uczelni. Stypendium w École Pratique des Hautes Études w Paryżu, uczestnik seminarium w Collège de France (1960). Doktorat na UW (1962), habilitacja (1971), profesor nadzwyczajny (1978), profesor zwyczajny (1986). Wykładowca w Zakładzie Sinologii UW, następnie jego kierownik.

Językoznawca, sinolog, znawca języków i kultury chińskiej, tłumacz literatury chińskiej.
Członek TNW (1983), Polskiego Towarzystwa Orientalistycznego (1956), Polskiego Towarzystwa Językoznawczego (1958), Société Linguistique de Paris (1960), European Association of Chinese Studies i International Society for Chinese Language Teaching. Udział w pracach Pracowni Słownika Chińsko-Polskiego w Zakładzie Orientalistyki PAN. Członek Komitetu Nauk Orientalistycznych PAN (1972, przewodniczący 1993–2006). Członek komitetów redakcyjnych „Rocznika Orientalistycznego” i serii „Prace Orientalistyczne”.
Zmarł 27 XII 2007 w Warszawie.

Pismo chińskie, Warszawa 1970; Pierwsze wieki cesarstwa chińskiego, Warszawa 1972; Sprawa Konfucjusza, Warszawa 1983; Mitologia chińska, Warszawa 1985; Sztuka chińska, Warszawa 1993; Dzieje kultury chińskiej, Warszawa 1994; Języki chińskie, Warszawa 2000.

L. Kasarełło, Profesor Mieczysław Jerzy Künstler (1933–2007). Wybitny sinolog i erudyta, „Azja-Pacyfik” 2008, t. XI (Japonia i Azja Południowa), s. 219–222.

EWA ZAJDLER

MIECZYSŁAW JERZY KÜNSTLER

1933–2007

 

Między Paryżem a Pekinem

Nie niszczcie przeszłości ołtarzy, choć sami macie doskonalsze wznieść

(A. Asnyk)

Profesor Mieczysław Jerzy Künstler był nestorem polskiej orientalistyki. W historii warszawskiej sinologii zaznaczył swą obecność bogatym dorobkiem naukowym. Uznany autorytet językoznawstwa sinologicznego i kultury chińskiej budził skrajne emocje pewnie dlatego, że nie był człowiekiem kompromisów.

Tradycja rodzinna Künstlerów sięga korzeniami do wydarzeń i osób ważnych dla pokoleń tej rodziny niezależnie od tego, gdzie rzucił je los. Wśród wielu pamiątek, do których pani profesorowa Teresa Künstler skrzętnie dokłada dokumenty, rękopisy i autorskie egzemplarze publikacji męża, uwagę przyciąga stara rycina z wizerunkiem żołnierza, podpisana MORT DU GENERAL KICKI DANS LES CHAMPS D’OSTROŁENKA 1831., czy afisz i libretto (z 1798) spektaklu o przekornym tytule Na Kickach Kickiego, arcybiskupa Lwowskiego. Postać słaniającego się polskiego generała w mundurze ułana Wojska Polskiego Księstwa Kongresowego nawiązuje do bohaterskiej śmierci gen. Ludwika Kickiego1 poległego pod Ostrołęką (1831) w powstaniu listopadowym, a śpiewana ongiś w Teatrze Lwowskim kantata, autorstwa Wojciecha Bogusławskiego, była dedykowana Kajetanowi Ignacemu Gozdawa-Kickiemu, arcybiskupowi lwowskiemu. Jeżeli do obu postaci dodać biograficzne dane rodziców prof. Mieczysława Jerzego Künstlera (o czym za chwilę) staje się jasne, że pamięć pokoleń stanowi o poczuciu przynależności do rodziny, a raczej rodu, który w każdym pokoleniu stawiał czoła czasom i ich wyzwaniom. Gdy młody Künstler w szkole i na uniwersytecie zdobywał intelektualny szlif i fundament późniejszego naukowego warsztatu, wyzwaniami okazały się granice wyznaczane przez nowe warunki polityczne i ludzkie decyzje. Pewnie dlatego Künstler zanotował w swoich wspomnieniach2 spostrzeżenie: „Każde niemal pokolenie rodziny miało inny horyzont, inną perspektywę. Dla moich dziadków podróż z Krakowa czy ze Lwowa do Wenecji, Salzburga czy nad Lago di Garda była podróżą bez przekraczania granic. Dla moich rodziców podróż ze Lwowa do Krakowa była tak normalna, jak dla pradziadków jazda z Bracławia do Wilna czy Warszawy. A dla mego pokolenia każda z tych tras to zagranica obwarowana, jeśli nie wizami, to w każdym razie dewizami”. Zanim jednak spojrzymy na Paryż i Pekin z perspektywy sinologa, zatrzymajmy się nad rodzinnymi pamiątkami.

Wśród żywych wspomnień, do których odwoływano się w domu Künstlerów, jest spokojne, pełne podróży dzieciństwo matki, Janiny Heleny (1899–1964), i jej siostry Marii, córek sędziego, Mieczysława Jana Nepomucena hr. Gozdawa-Kickiego i Heleny ze Stieberów von Buthenheim. Wobec tragicznych późniejszych wydarzeń więź sióstr przełożyła się na bliskie kontakty pokolenia ich dzieci i pieczołowitą troskę o pamięć przeszłości. Janina Kicka, później Künstlerowa, swoje wykształcenie odebrała na Uniwersytecie Jagiellońskim w zakresie polonistyki, uzupełnione wykładami z historii i historii sztuki. Zachowany do dziś wśród pamiątek jej indeks zawiera wpisy wykładowców – takich postaci polskiej nauki, jak Ignacy Chrzanowski, Jan Łoś, Stanisław Windakiewicz, czy Kazimierz Ignacy Nitsch. Ukończyła także szkołę dramatyczną i krótko jako aktorka była związana z Teatrem Słowackiego w Krakowie. Ojciec, Antoni Władysław Künstler (19013–1975), był synem Karola Künstlera i Elżbiety Künstlerowej z Danków. Choć pochodząca z Józefowa (rejon radziechowski, obwód lwowski) rodzina miała wtedy posiadłość w Zaborowie, w Wielkopolsce, do gimnazjum uczęszczał we Lwowie. Po ukończeniu, już w Lesznie, liceum i studium nauczycielskiego pracował jako nauczyciel w Słupcy, podobnie jak jego przyszła małżonka. Tam też zamieszkali po ślubie. Prawdopodobnie by uniknąć podpisania Volkslisty opuścili Słupcę, nigdy już do niej nie wracając. Z wczesnego dzieciństwa profesor przywoływał szczęśliwe i beztroskie wakacje w szerokim kręgu rodziny spędzone w Białym Dunajcu (1939), które okazały się ostatnim rodzinnym spotkaniem w tym gronie wkrótce doświadczonym wojenną zawieruchą i jej konsekwencjami, śmiercią, emigracją, nową powojenną rzeczywistością. Już na Ziemiach Odzyskanych w Jeleniej Górze, gdzie przybyli po wojnie, bynajmniej nie bezpośrednio ze Słupcy, Janina Künstlerowa pracowała jako nauczycielka w liceum pedagogicznym i w internacie.

Polonistka, kobieta wykształcona, oczytana, obyta, znająca języki zaszczepiła w synach potrzebę intelektualnego rozwoju. Musiała być też dobrym pedagogiem, skoro poza systemem szkolnym dobrze przygotowała syna Mieczysława do późniejszej nauki w gimnazjum i liceum im. Stefana Żeromskiego w Jeleniej Górze. Rzetelna domowa edukacja była swojego rodzaju kontynuacją rodzinnej przedwojennej tradycji. Nauka polegająca na przekazywaniu podstawowej wiedzy i umiejętności była wzbogacona przekazywaniem wiedzy o świecie, miejscach bliskich i dalekich znanych matce z podróży własnych czy relacji innych. Rozwijające wyobraźnię dziecka opowieści o podróżach, urokliwych, tętniących życiem miejscach jej dzieciństwa budziły ciekawość świata i chęć jego przemierzania. Dom był też naturalnym środowiskiem zdobywania umiejętności językowych (od bardzo wczesnych lat języka francuskiego, a niewiele później także podstaw łaciny i niemieckiego – wszystkie kontynuowane w edukacji szkolnej), kulturowych i społecznych charakterystycznych dla środowiska. Po latach profesor przyznawał się, że od wczesnego dzieciństwa był zauroczony kulturą francuską, a język francuski pozostał, jak w dzieciństwie, językiem prywatnej modlitwy. Na marginesie należy tutaj dodać, że religijność wyniesiona z domu miała mocny fundament wiary, dalekiej od dewocji. Wracając jednak do edukacji, żartobliwie można by rzecz, że skoro była to pierwsza szkoła młodego Künstlera, to był on profesorem bez świadectwa szkoły powszechnej. Powojenna rzeczywistość nie od razu ściągnęła Mieczysława i jego brata na ziemię. Anegdoty przywołujące dziecięcy świat i dziecięce figle ukazują nie tyle namiastkę beztroski, ile temperament i pomysłowość niespokojnego ducha, a zamiast nudy – kreatywność. Zdarzyło się kiedyś, że pozostawieni wieczorem w domu chłopcy mieli nie wpuszczać obcych. Aby zapobiec ewentualnemu najściu, zmontowali w pawlaczu nad wejściem do mieszkania, pod nieobecność rodziców i przy otwartych na oścież drzwiach, pułapkę na nieproszonych gości. Powracający do domu rodzice doświadczyli skuteczności pułapki. Na ich głowy wypadły liczne przedmioty, czyniąc niemały ambaras. W swoich wspomnieniach o latach nauki w Jeleniej Górze profesor doceniał starania swojego nauczyciela i dyrektora szkoły, Maksymiliana Tazbira, który, mimo trudnych czasów, dążył do tego, by „ze zbieraniny ludzi w nowym miejscu stworzyć zespół” i zagwarantować uczącym się wysoki poziom nauki i kontynuacji polskiej spuścizny na nowej ziemi, co wkrótce miało być poddane kontroli jedynie słuszniej myśli. Szybko musiał się przekonać o nieprzydatności w szkole wiedzy o wschodnich rubieżach Polski, konsekwencjach przyznawania się do pochodzenia, przekonań czy nieopatrznego wyrażania zdania niepoprawnego w nowej powojennej Polsce. Wtedy też po raz pierwszy boleśnie doświadczył w szkolnym środowisku, jak niszczącą siłę miały donosy tych, którzy wietrzyli w każdym słowie młodych ludzi i ich opiekunów zdradę, atak na nową władzę albo szansę, by ich kosztem jej się przypodobać. Wierny ideałom do końca życia pozostawał w opozycji do systemu, który gdziekolwiek na świecie zawitał, tam odcinał społeczeństwa od ich korzeni, a jedną ręką rozdzielając obietnice, i czasem wątpliwe, owoce modernizacji, drugą zabierał wolność i godność. Zważywszy na bezsilność wobec uwarunkowań w powojennej Polsce całą swoją energię skierował na działania naukowe, gdzie chciał i, jak się okazało, potrafił, zgłębiać odległą cywilizację i na swój sposób przekraczać granice przez naukę wtedy, gdy o uzyskaniu paszportu i podróży nie było mowy.

Poczynając zatem od lat szkolnych, zdobywanie wiedzy było przygodą dającą satysfakcję i dobre wyniki, zapewne dzięki zdolnościom i systematycznej pracy. Równolegle z maturą ukończył naukę w szkole muzycznej. Obcowanie z literaturą czy poezją, a także znajomość języków, w tym środowisku nie wywoływała ekscytacji i była postrzegana jako część wychowania. Jednak zainteresowanie językami (do nauczanych języków dołączyły w zakresie podstawowym w szkole – rosyjski, a poza szkołą – włoski), rozczytywanie się w młodym wieku w literaturze perskiej, w rozprawach polonistycznych i pracach językoznawczych m.in. Jana Baudouina de Courtenay’a czy Jana Łosia, wertowanie gramatyk języka łacińskiego i greckiego, czy podręcznika staro-cerkiewno-słowiańskiego – wszystko to odbiegało od szkolnych i pozaszkolnych horyzontów rówieśników. Szczególne zdolności w kierunku matematyki i fizyki zostały zauważone w szkole i w nauczycielach tych przedmiotów budziły nadzieję na takież studia młodego Künstlera – absolwenta. Teraz, z perspektywy czasu można stwierdzić, że to właśnie umiejętności analitycznego i logicznego myślenia znalazły swoją realizację w późniejszym warsztacie językoznawczym. Zwykł nierzadko przypominać swoim studentom, że językoznawstwo jest najbardziej ścisłą z nauk humanistycznych, dlatego też oczekiwał od nich ścisłego podejścia do języka, systematyzacji danych i definiowania kryteriów – słowem tego, co powinno cechować naukę przez wielkie N. Mimo szerokich horyzontów, niebywałych zdolności przyznaje w swoich wspomnieniach, że młodzieńcze decyzje i ich konsekwencje były raczej wynikiem eliminowania wyborów nieciekawych lub niemożliwych do realizacji, niż jasnego określania celu, jakby nie było, bardzo odległego. To życie samo wyznaczało kolejne etapy. Spokrewniony przez matkę ze slawistą i językoznawcą Zdzisławem Stieberem, za jego sugestią, zastanawiając się nad slawistyką, odwołującą się do językoznawstwa, i iranistyką, plasującą się w naukach orientalistycznych, wybrał... sinologię, jakoby łączącą w sobie naukę o kulturze Dalekiego Wschodu i badania nad językiem. O ile wśród nauczycieli szkolnych decyzja ta nie spotkała się z uznaniem i aprobatą, o tyle w środowisku Künstleów orientalistyka nie była niczym nowym, skoro żona Stiebera, Maria Obrębska-Stieberowa, i Antonina Obrębska-Jabłońska, żona prof. Witolda Jabłońskiego, były siostrami.

Na studia na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Warszawskiego Künstler dostał się 1951 roku bez egzaminów, gdyż świadectwo maturalne z samymi bardzo dobrymi ocenami uprawniało do wolnego wstępu na każdy wybrany, nawet najbardziej oblegany kierunek studiów. Był to jednak czas, gdy o wyjeździe do Chin nikt nawet nie marzył, tym bardziej nie śniło się to studentom. Program studiów koncentrował się na klasyce, historii i tekstach źródłowych. Studia sinologiczne, pod kierunkiem prof. Witolda Jabłońskiego, ukończył w 1956 roku dyplomem magistra, specjalizując się w zakresie językoznawstwa. Możliwość wyjazdu nadarzyła się dopiero w połowie lat 50. Po studiach, już zatrudniony jako asystent na UW, w niewielkiej grupie Polaków wysłanych tam na studia zagraniczne, wyjechał na półtora roku do Pekinu i na jednej z pekińskich uczelni nauczał języka polskiego. Jednocześnie poznawał Chiny i społeczeństwo w czasach wzajemnej nieufności. Były to lata 1956–1958, a relacje z pobytu odnotowane w listach do rodziców później prawie zupełnie nie pojawiały się nawet w rodzinnych rozmowach. Nieliczne anegdoty o sprytnym urywaniu się spod czujnego oka śledzących ich chińskich opiekunów i chodzeniu własnymi ścieżkami, by dotrzeć do ciekawych zaułków Pekinu, czy o rozmowach przeprowadzanych przy odkręconym kranie albo też o zajęciach z chińskimi studentami (którzy, np. tłumacząc frazę: „Aleś waćpan...” poszukiwali w słowniku bezokolicznika polskiego czasownika „alesić”) – to jedyne okruchy wspomnień z tego wyjazdu, które w żartobliwym tonie opowiadał po latach swoim studentom. Po powrocie do Polski wezwanie na trzy miesiące do służby w szkole oficerskiej we Wrocławiu niemal zniweczyło wyjazd do Francji. Było to stypendium przyznane w uważanej za prestiżową w zakresie badań i dydaktyki instytucji: VI sekcji École Pratique des Hautes Études (EPHE) w Paryżu. Pozostawało ono w gestii PAN. Przyznano je młodemu asystentowi UW ze względu na jego zaangażowanie w prace nad słownikiem prowadzone w założonej przez prof. Jabłońskiego Pracowni Słownika Chińsko-Polskiego, w Zakładzie Orientalistyki PAN, przy ul. Freta, kierowanym wówczas przez prof. Ananiasza Zajączkowskiego. Przełożony na styczeń 1960 roku wyjazd na okres 10 miesięcy wydaje się jednym z ciekawszych pod względem akademickim, ale także towarzyskim wydarzeniem i doświadczeniem. W swoich niepublikowanych nigdy wspomnienia napisał: „Chiny zrobiły ze mnie sinologa, Paryż – Europejczyka”. W obu miejscach przyszło mu skonfrontować teorię z praktyką, a oczekiwania i wyobrażenia z rzeczywistością. To tam zeszły się drogi Künstlera i Wojciecha Kilara, który wraz z młodymi muzykami kształcił się u boku Madame Nadii Juliette de Boulanger. Znana pianistka, kompozytorka, dyrygentka i pedagog (profesor) skupiała wokół siebie, w różnym czasie, utalentowanych muzyków z wielu krajów – uczniów i gości, wrażliwych na sztukę i kulturę. Wśród kontaktów naukowych, które kształtowały młodego sinologa i językoznawcę, są znakomici francuscy orientaliści i sinolodzy, antropolodzy i historycy, badacze języka i kultury. Podobnie jak studiujący w latach 20. na Sorbonie prof. Jabłoński, tak też znamienici badacze, tacy jak Alexis Rygaloff, Paul Demiéville, Max Kaltenmark, byli uczniami i spadkobiercami Marcela Graneta (1884–1948), Henri’ego Maspero (1883–1945), Édouarda Chavannesa (1865–1918) i innych wielkich uczonych tych czasów. Künstler uczestniczył w wykładach Demiéville’a na Sorbonie i prowadzonym przez niego seminarium w Collège de France z interpretacji dawnych tekstów literackich (także buddyjskich), szczególnie manuskryptów pochodzących ze zbiorów jaskiń Dunhuang. To Demiéville’a uznawał za swojego mistrza i zawdzięczał mu nie tylko konsultacje i naukowe dysputy (poprzedzające „spotkania przy śniadaniu”), lecz przede wszystkim zapewnienie tak ważnego dla prowadzenia badań nad językiem, literaturą, historią, sztuką i szeroko rozumianą kulturą, dostępu do pozycji chińskojęzycznych. Oczywiście pierwszym miejscem pozyskiwania materiałów do pracy doktorskiej był Institut des Hautes Études Chinoises na Sorbonne i zasoby biblioteki Musée National des Arts Asiatiques – Guimet. Jednak sprowadzone m.in. przez Paula Pelliota i zgromadzone właśnie w Paryżu tysiące starych orientalnych rękopisów i źródła wykonane techniką ksylograficzną (drzeworytową) czyniły La Bibliothèque Nationale de France (Orient et Collections Orientales) wymarzonym miejscem studiów i badań. Dostęp do nich nie jest rzeczą oczywistą dla cudzoziemca, dlatego rekomendacje Demiéville’a tak wiele znaczyły. Było także w Paryżu bardzo nobliwe miejsce, gdzie akademicy reprezentujący nie jedno pokolenie i goszczący w tym sercu europejskiej orientalistyki młodzi sinolodzy spotykali się w ostatni wtorek miesiąca o godzinie 17. W zamkniętych już dla zwiedzających salach Musée Cernuschi, zasobnych do dziś w eksponaty Orientu i kolekcje pamiętające odległe epoki Chin pasjonaci cywilizacji chińskiej wprowadzali młode pokolenie badaczy w kuluary świata nauki. Nawiązane tam wówczas kontakty naukowe miały przetrwać nierzadko dekady. Rolę tę spełniły zapewne również posiedzenia Société de linguistique de Paris (SLP) i przynależność młodego Künstler do tego towarzystwa naukowego oraz regularne spotkania sinologów w domu Demiéville’a zwane śniadaniami, choć ich pora (około południowa) nazwie przeczyła.

Natomiast u prof. Alexisa Rygaloffa można było spotkać zaprzyjaźnionych z nimi Gernetów. Naukowe kontakty z Jacques’em Gernetem znalazły swą kontynuację po powrocie do Polski i w czasie kolejnych pobytów Künstlera w Paryżu w latach 60., 80. i 90. Z czasem przerodziły się w zażyłość z Gernetami, co dawało okazje do częstych kontaktów i wizyt państwa Künstlerów, oczywiście wtedy, gdy podróżowanie za granicę stało się możliwe. Inny charakter miały spotkania i niekończące się rozmowy z Owenem Lattimorem, które wniosły wiele przez sam fakt jego doświadczeń w Chinach, kontaktów z republikańskim Kuomintangiem i miejsca w debacie amerykańskiej. Znajomość ta ograniczyła się do czasu pobytu Lattimore’a w Paryżu i wygasła wraz z jego wyjazdem do Stanów.

Takie oto zaplecze intelektualne musiało mieć silny wpływ na kształtowanie osobowości badacza języka i kultury, rzutować na jego zainteresowania badawcze i dalsze poczynania naukowe. Rzecz jasna, za prekursora polskiej sinologii uważa się Michała Piotra Boyma (1612–1659), ale XX wiek miał już swoich znakomitych polskich sinologów – Jana Godzimira Jaworskiego (1903–1945), Witolda Jabłońskiego (1901–1957), Janusza Chmielewskiego (1916–1998), Olgierda Wojtasiewicza (1916–1995), gdy od 1933 roku w nowo powstałym Instytucie Orientalistycznym Uniwersytetu Warszawskiego rekrutowano studentów i prowadzono badania. Mająca w latach 60. mocne fundamenty polska sinologia wiele zawdzięczała pobytom Polaków w ośrodku paryskim. Na przekór czasom, nawet niedługi, bo 10-miesięczny wyjazd Künstlera okazał się owocny dla polskiej nauki, zapewne dzięki stworzonym przez Demiéville’a młodemu sinologowi warunkom, ale też dzięki zaangażowaniu samego Künstlera. Szeroko omówione korzenie jego sinologicznego i naukowego warsztatu wpisują się zatem w polską sinologię, jej przeszłość i przyszłość. Kolejne pobyty prof. Künstlera w Paryżu w latach 1966–1967, w 1974 roku na zaproszenie francuskiego Ministerstwa Kultury, potem już krótkie w latach 80. i 90., oraz w Pekinie (1984–1985) stanowią zupełnie inny rozdział życia i pracy naukowej.

Po powrocie do kraju Künstler uzyskał w 1962 roku tytuł doktora na podstawie rozprawy doktorskiej Les formations adverbiales a quasisuffixe en Chinois archaïque et dans la langue de l’epoque des Han, napisanej pod kierunkiem prof. Chmielewskiego. Jej recenzentami byli profesorowie: Paul Demiéville (Collège de France, Paryż), Alexis Rygaloff (École Pratique des Hautes Études, Paryż) oraz Olgierd Wojtasiewicz (UW, Warszawa). Podstawą przewodu habilitacyjnego, zakończonego uzyskaniem habilitacji, była wydana w 1969 roku monografia Ma Jong – vie et oeuvre, recenzowana ponownie przez Paula Demiéville’a oraz prof. Lionello Lanciottiego (Uniwersytet Rzymski) i prof. Chmielewskiego (UW, Warszawa). Kolejne stopnie awansu odmierzały docentura (1971), profesura nadzwyczajna (1978) i zwyczajna (1986), za którymi kryła się pasja badacza. Był świetnie zorganizowany, wyznaczał sobie cele i je realizował, pracując zgodnie z porządkiem, który sam sobie umiał narzucić. Poza pracą dydaktyczną i naukową w Zakładzie Sinologii UW angażował się w gremia konstytuujące ówczesny świat polskiej orientalistyki i językoznawstwa. Od 1956 roku należał do Polskiego Towarzystwa Orientalistycznego (przez 9 lat przewodniczący Oddziału Warszawskiego), od 1958 – Polskiego Towarzystwa Językoznawczego, od 1960 – Société de Linguistique de Paris, od 1972 – Komitetu Nauk Orientalistycznych PAN (przez kilka kadencji jako przewodniczący). Przewodniczył przez pewien czas I Wydziałowi Towarzystwa Naukowego Warszawskiego, należał także do European Association of Chinese Studies oraz International Society for Chinese Language Teaching (chiń. ). Profesor Künstler był z pewnością człowiekiem ambitnym, ale jego aspiracjom towarzyszyła wytężona praca, która, i dla niego i dla odbiorców jego publikacji okazała się pełnym zachwytu podróżowaniem po sekretnych zakamarkach Orientu. Cóż można bowiem powiedzieć innego o autorze ponad 200 prac – artykułów, tłumaczeń, opracowań – w tym około 30 książek. Uczestniczył w sinologicznym życiu naukowym przez swoje publikacje i obecność na konferencjach tam, gdzie było to możliwe. Publikował w językach: polskim, niemieckim, angielskim, rosyjskim i chińskim. W zakresie językoznawstwa historycznego interesowały go procesy fonologiczne i tony w języku chińskim jako wartość suprasegmentalna. Świadectwem pracy nad tym zagadnieniem są artykuły: Toward a phonologic interpretation of tonematic systems, Two kinds of scale opposition of tonemes, O nieobchodimosti utocznienija opisanija tonal’nych sistiem, The Neutralisation of phonologic oppositions in unstressed syllables in modern Pekinese. Połączenie podejścia historycznego i strukturalnego, przy równoczesnym rozumieniu procesów historycznych w języku i zróżnicowania dialektalnego na tak obszernym terenie jak Chiny, przekładało się w pracach Künstlera na dobrze zdefiniowany, prezentowany na szczegółach, choć realizowany w szerokiej perspektywie języków, warsztat sinologiczno-językoznawczy. Pozwalał on porównywać podsystemy języków i wyprowadzać zależności leksykalne, syntaktyczne i fonologiczne. W rezultacie, w swoim największym dziele, za jakie uznać należy książkę Języki chińskie, przedstawił stan badań nad rekonstrukcjami, fonologią i środkami formalnymi języka chińskiego poszczególnych epok, procesami przemian w języku oraz różnorodnością dialektów, przy usankcjonowanej standaryzacji języka chińskiego w niezależnych standardach regionu Azji Południowo-Wschodniej, ukazując obraz historyczny i dialektologiczny, tudzież także polityczno-społeczny, obszaru języka chińskiego. Należy tutaj wymienić artykuły: Les archaismes de syntaxe en chinois archaique, On some modern Pekinese idiomatic expressions, Main types of substrat and/or adstrat influences on modern standard Chinese, asyllabic morphemes in modern chinese languages, pekinese words and expressions equivalents of to die’, The chinese languages ways to the polysyllabicity, Taboo and the development of periphrasis in Chinese, O zapożyczeniach z japońskiego w chińszczyźnie Tajwanu, Remarks on some nominal prefixes in archaic Chinese, Notes on some nominal prefixes in old Chinese, word-formation and the classification of modern Chinese languages. Znajomość klasycznej chińszczyzny i nabyta w Paryżu umiejętność interpretacji starych tekstów okazały się niezastąpionym narzędziem pracy w zakresie historii cywilizacji i kultury na tekstach oryginalnych. Kryją one w sobie coś więcej niż werbalną treść. Ich konstrukcja i kontekst nakreślają obraz epoki w wymiarze faktów historycznych i kulturowych, sztuki, estetyki czy filozofii. Oto niektóre prace Künstlera: Activite culturelle et politique de differentes regions de la Chine sous les Han Orientaux, Some Confucian Behaviour Patterns in Hou Han Shu, Botaniczne kłopoty tłumacza z języka chińskiego. Liczne jego publikacje popularyzowały wiedzę o Chinach i dawały czytelnikom posmak odległej kultury, przedstawionej pełnym pasji, barwnym językiem. Jaki zakres miały jego zainteresowania i jak wiele pracy włożył, aby swoją wiedzą dzielić się z młodym pokoleniem niech powiedzą tytuły książek (autorskie prace sinologiczne, tłumaczenia klasyki chińskiej oraz autorów zachodnich), które przez kilka dekad były dla Polaków wyznacznikiem wiedzy o Chinach i języku chińskim: Pismo chińskie, Pierwsze wieki cesarstwa chińskiego, Dialogi konfucjańskie4, Aforyzmy chińskie5, Dzieje kultury chińskiej, Mały słownik sztuki chińskiej, Zapiski z krajów buddyjskich6, Sy-ma Tsien; Syn Smoka7, Sztuka Chin, Pekin. Wymienione w kontekście zainteresowań naukowych i naukowo-popularyzatorskich tytuły nie wyczerpują jego osiągnięć.

W Zakładzie Sinologii w ciągu wielu lat swej pracy na UW prowadził proseminaria, seminaria, seminaria magisterskie oraz wykłady monograficzne, historyczne i językoznawcze. Był promotorem wielu prac magisterskich i kilku doktorskich. Recenzował rozprawy doktorskie na macierzystej uczelni i w innych jednostkach akademickich (uniwersytety Wrocławski, Poznański, uniwersytet w Canberze w Australii). Dużo wymagał od siebie, narzucał sobie harmonogram, dyscyplinę pracy, co dla osoby wykonującej wolny zawód jest podstawą sukcesu. Pewnie dlatego wiele egzekwował od innych, co niekoniecznie zjednywało mu sympatyków. Jako nauczyciel akademicki i, okresowo, kierownik Zakładu Sinologii uchodził za wymagającego. Lekki, żartobliwy ton pojawiał się, gdy rzecz nie dotyczyła pracy, ale wspomnień czy sugestywnie opowiadanych anegdot.

Rozległe naukowe zainteresowania i osiągnięcia budowały niewątpliwie jego autorytet, imponowały studentom, jednocześnie jednak spędzały spokojny sen z ich powiek. W krótkim bowiem czasie studiowania i jeszcze krótszym pisania pracy magisterskiej mogli oni zaledwie musnąć, otrzeć się o wybrane zagadnienia, z ekspresją omawiane na zajęciach. Monument naukowego autorytetu i impulsywna osobowość Künstlera budziły u studentów, zwykle dość nieporadnie poruszających się w gąszczu teorii języka, tyleż ciekawości, ile lęku, rodząc pytanie, jak zmierzyć się z materią pracy dyplomowej i znaleźć wspólny język z wykładowcą. Z jednej strony łatwość przekazu, barwny, pełen anegdot i wtrąceń język, z drugiej bogactwo treści, różnorodność dziedzin (dzieje, sztuka, zabytki historyczne i językowe, język i jego struktury, chiński język klasyczny, języki i dialekty chińskie) w podejściu zarówno synchronicznym, jak i diachronicznym, skonfrontowane z realiami studiowania i możliwościami studenta stawały się wyzwaniem i dla studentów, i dla Künstlera, kreowały nie zawsze ciepły i przychylny obraz jego osoby. Mimo to, budząc ogromny respekt, miał bardzo dużo do zaoferowania, co nie uchodziło uwadze tych, którzy wybierali dzieje cywilizacji lub język jako ścieżkę swoich naukowych dociekań. Przejawiając dużą stanowczość i stawiając wysokie wymagania, powodował wysoki poziom prac dyplomowych, wyzwalając u swoich uczniów pokłady dociekliwości, skuteczności poszukiwań, odpowiedniości przekładu, dokładności, rzetelności badawczej, a w wersji końcowej pracy – dbałość o język polski, przejrzystość treści, wyczerpującą analizę i egzemplifikację. Wychodzące spod jego ręki prace musiały być starannie dopracowane. Tak sam pracował i pisał i tego oczekiwał od innych. Towarzyszący jego uczniom na początku lekki paraliż po pewnym czasie ustępował miejsca zaangażowaniu w poszukiwanie i budowanie warsztatu wybranego zakresu zagadnień i wiedzy, w naukową debatę, szczególnie wtedy, gdy uczestnik wykładów i seminarium Künstlera przejawiał inicjatywę badawczą i chętnie zagłębiał się w nową przestrzeń. Teraz to spośród nich wyłania się młode pokolenie polskich sinologów-językoznawców.

Wraz z tymi, którzy odchodzą, oddalają się czasy, których byli świadkami. Dziś niektórym wydaje się, że zawsze było tak łatwo podróżować, zdobywać wiedzę czy wykorzystywać IT w celach naukowych, jak obecnie. Te migawki świata utrwalone jedynie w świadomości i pamięci naszych mistrzów niech nauczą nas szacunku dla dokonań każdego pokolenia. Profesor Künstler, sinolog i językoznawca, historyk i znawca myśli i kultury chińskiej, stawiał sobie niełatwe cele, których realizacja w czasach PRL i chińskiej Rewolucji Kulturalnej wymagała hartu ducha. Stał się ikoną polskiej sinologii w Polsce i poza jej granicami, a dla autorki tego tekstu był przede wszystkim rzetelnym naukowcem i Mentorem.

Wybrana literatura

 

Kasarełło L., Profesor Mieczysław Jerzy Künstler (1933–2007). Wybitny sinolog i erudyta, „Azja-Pacyfik” 2008, tom XI (Japonia i Azja Południowa), s. 219–222.

Künstler M.J., niepublikowany rękopis „Wspomnień” udostępniony autorce eseju przez Panią Teresę Künstler.

Wesołowski Z. (),  [w:] , 2012, nr 13 2011, nr 12, s. 54–97.

Zajdler E., In Memoriam Professor Mieczysław Jerzy Künstler, „Chinese Cross Currents – Shen Zhou Jiao Liu” 2008, t. V, nr 4, s. 149–155.

1Dowódca 2. Pułku Ułanów 2. Brygady Dywizji Ułanów Wojska Polskiego Królestwa Kongresowego.

2Pragnę serdecznie podziękować pani profesorowej, Teresie Künstlerowej za udostępnienie mi bogatych zapisków wspomnień pana profesora, przechowywanych w rodzinie. To z nich i z rozmowy z nią zaczerpnięte zostały informacje i komentarze wcześniej niepublikowane.

3Powojenne oficjalne źródła podają datę 1906, jednak prawdopodobnie metryka w aktach miejskich Lwowa wskazuje 1901 rok.

4Współautorzy przekładu z języka chińskiego:: Krystyna Czyżewska-Madajewicz, Zdzisław Tłumski.

5Wybór i przekład.

6Przekład z języka klasycznego chińskiego; współautorstwo: Genowefa Zduń.

7Przekład z języka klasycznego chińskiego.