Janina Kotarbińska

Urodzona 19 I 1901 w Warszawie. Studia na UW, tamże doktorat i habilitacja (1934), asystentka na Seminarium Filozoficznym UW; profesor UŁ (1945–1951), UW (od 1951), kierownik Katedry Logiki (1961–1972).

Logik i filozof; zajmowała się współczesną logiką i metodologią nauk, zwłaszcza problematyką definicji i teorii znaku oraz warunkami poprawnego stosowania zabiegów logicznych w naukach empirycznych, zwłaszcza przyrodniczych.
Zmarła 2 I 1997 w Warszawie.

O tzw. konieczności związków przyrodzonych, „Sprawozdania z posiedzeń TNW” 1931, t. XXIV, s. 67–108; Zagadnienie indeterminizmu na terenie nauk humanistycznych, „Przegląd Filozoficzny” 1933, nr 36, s. 77–106; Kontrowersja: dedukcjonizm, indukcjonizm, „Studia Filozoficzne” 1961, nr 1(22), s. 25–42; Spór o granice stosowalności metod logicznych, „Studia Filozoficzne” 1964, nr 3(38), s. 25–48; Z zagadnień teorii nauki i teorii języka, Warszawa 1990.

J. Pelc, Janina Kotarbińska, „Studia Semiotyczne” 1998, nr 21, s. 17–21.

MARIAN PRZEŁĘCKI

JANINA KOTARBIŃSKA

1901–1997

 

O jej twórczości naukowej*

Twórczość Janiny Kotarbińskiej należy do zakresu szeroko rozumianej logiki – dyscypliny, która, prócz logiki matematycznej, obejmuje dziedziny takie, jak semantyka i metodologia nauk empirycznych, i która w uprawianiu tych dziedzin wykracza poza sprawy formalne, uwzględniając, obok syntaktycznego i semantycznego, pragmatyczny punkt widzenia. Ta szeroka koncepcja logiki uważana bywa za jedną z właściwości polskiej szkoły logicznej, a logika tak pojęta ma w tej szkole długą i świetną tradycję. Rzecz oczywista, że badania wchodzące w skład semantyki, czy metodologii nauk empirycznych, prowadzone są nie tylko przez logików polskich. Uprawia się je dziś szeroko i poza Polską, głównie w krajach anglosaskich. Tam jednak zaliczane są z reguły nie do logiki, lecz filozofii, jako jeden z jej działów, zwany filozofią nauki. Wydaje się, że nie jest to tylko różnica terminologii. „Oficjalny” związek tych badań z logiką nadał im w polskiej szkole logicznej charakter szczególny, który najtrafniej można określić słowem „analityczny”. Główny wysiłek jest tu bowiem skierowany na wstępną analizę znaczeniową wchodzących w grę terminów, analizę mającą na celu uwyraźnienie ich znaczeń i stosującą dla osiągnięcia tego celu metody logiczne. Toteż najczęstszym rezultatem takich wysiłków jest nie tyle rozwiązanie danego problemu, ile raczej postawienie go w sposób bardziej jednoznaczny i precyzyjny, a tym samym wolny od słownych nieporozumień. Trudno przecenić znaczenie takich wyników tam, gdzie w grę wchodzą problemy notorycznie niejasne i trudno uchwytne, a takie właśnie bywają tu najczęściej przedmiotem rozważań. Ten styl uprawiania semantyki czy metodologii dominował w logice polskiej w okresie międzywojennym, a po wojnie stanowi nadal jeden z jej żywych nurtów. Janina Kotarbińska należy zarówno do twórców tego kierunku badań, jak i do jego najwybitniejszych przedstawicieli. Jej prace uważane być mogą za najczystszy bodaj wzór owego analityczno-krytycznego stylu, a pewne z nich – za wzór niedościgły.

Tematyka tych prac dotyczy, mówiąc najogólniej, podstawowych problemów metodologii nauk empirycznych (w okresie przedwojennym) oraz ogólnych problemów semantycznych (w okresie powojennym). Pojęciem centralnym, wokół którego skupiają się dociekania większości jej prac przedwojennych, jest pojęcie prawa przyrodniczego. To podstawowe dla metodologii nauk empirycznych pojęcie poddane zostaje przez Kotarbińską wnikliwej analizie znaczeniowej, zmierzającej do uchwycenia kryteriów decydujących o tym, kiedy dane zdanie uznane być może za prawo przyrodnicze. Wchodzą tu w grę kryteria takie, jak ogólność, prostota, sprawdzalność, określony sposób uzasadnienia, z których każde dopuszcza z kolei różne interpretacje, wyodrębniane przez autorkę w sposób subtelny i prosty zarazem. (Przykładem może być analiza pojęcia prostoty praw, wyróżniająca 14 aktualnie spotykanych znaczeń tego terminu).

W innych pracach autorki przedmiotem podobnych analiz stają się te same pojęcia w ich postaci historycznej, występującej w klasycznych dziełach logicznych. Logikiem szczególnie przez Kotarbińską cenionym i szczególnie jej bliskim – przez swój typ umysłowości i zainteresowań – jest John Stuart Mill. [...] W artykule Pojęcie prawa przyrodniczego u J.S. Milla1 (1931) skrupulatnej analizie znaczeniowej poddane zostało zarówno Millowskie pojęcie prawa w sensie najogólniejszym, jak i jego poszczególne, wyróżnione przez Milla rodzaje: pojęcie praw przyrody (podstawowych i pochodnych), praw przyczynowych, empirycznych itp. Jest to analiza wnikliwa i opiekuńcza zarazem, wyjaśniająca i porządkująca system Millowskich pojęć w sposób świadczący o szacunku dla Millowskiej myśli.

Ale analiza znaczeniowa pojęć, w szczególności pojęcia prawa, nie jest nigdy dla Kotarbińskiej celem sama w sobie. Pojęcie prawa uwikłane jest we wszystkie niemal ważniejsze kontrowersje, jakie toczą się na terenie metodologii nauk empirycznych, i od takiej czy innej jego koncepcji zależy w sposób istotny ich rozstrzygnięcie. I taki też jest cel przeprowadzanych przez autorkę analiz. Mają one prowadzić do wyraźnego postawienia i rozważenia problemów tak odwiecznych i doniosłych, jak zagadnienie konieczności czy problem determinizmu. Pierwsza z tych spraw omawiana jest najszerzej w pracy O tzw. konieczności związków przyrodzonych2 (1931). Znajdujemy w niej szczegółową analizę krytyczną ciekawszych poglądów na istotę owej konieczności (uwzględniającą stanowiska Meyersona, Milla, Russella, Ducasse’a i Broada) oraz szkicowo zarysowaną propozycję własną. „Pytając, czy istnieją związki konieczne między zdarzeniami, pytamy właściwie o to, jakim warunkom powinny czynić zadość prawa przyrodnicze poprawnie sformułowane, a więc takie, których prawdziwość nie zależy od tzw. warunków przeszkadzających”. Na pytanie to autorka odpowiada, że „prawa przyrodnicze [...] formułowane są w odniesieniu do układu izolowanego [...], a więc takiego, w którym wypadkowa wszystkich czynników, nieuwzględnionych w danym prawie, jest równa zeru” i wyjaśnia następnie, na czym polega stosowalność praw tak formułowanych. Zarówno krytyka poglądów cudzych, jak i zarys odpowiedzi własnej wydają się w pełni przekonujące. Nasuwa się tylko nieodparcie refleksja, że praca autorki czyni zbyt wielki zaszczyt niektórym spośród referowanych poglądów. Niejasne i nieodpowiedzialne wywody Meyersona nie zasługują z pewnością na tak sumienną analizę, a sam problem tak zinterpretowany traci może trochę na ostrości, jeśli zważyć, że owe tradycyjnie rozważane przykłady „praw dopuszczających wyjątki” – to na ogół potoczne uogólnienia, a nie prawa figurujące w autentycznych rozprawach i podręcznikach fizyki.

Główny jednak problem, któremu w swej twórczości międzywojennej Kotarbińska poświęciła uwagę, to spór między determinizmem a indeterminizmem. Stanowi on przedmiot obszernej, około stustronicowej monografii, w której skład wchodzą trzy rozprawy: Zagadnienie indeterminizmu na terenie fizyki współczesnej3 (1932), Zagadnienie indeterminizmu na terenie biologii4 (1932), Zagadnienie indeterminizmu na terenie nauk humanistycznych5 (1933).Co stanowi ich treść? Nie jest to próba rozstrzygnięcia owego tradycyjnego sporu. Raczej próba okazania, że pozostaje on nadal otwarty wbrew temu, co twierdzą niektórzy przedstawiciele nauk szczegółowych – fizyki, biologii, psychologii – głoszący, że współczesne osiągnięcia tych nauk przesądzają ów spór na korzyść indeterminizmu. Powołują się oni na fakty lub teorie takie, jak zasada nieoznaczoności w fizyce, współczesne odmiany witalizmu w biologii, teoria postaci w psychologii itp. Aby ocenić ich argumentację, trzeba przede wszystkim dokonać niełatwej i żmudnej pracy wstępnej – uwyraźnić sens wchodzących w grę terminów i twierdzeń, bo od ich sensu przecież zależy sens i walor przytaczanych argumentów. To właśnie zadanie podejmuje i z powodzeniem realizuje w swej monografii Kotarbińska. Skrupulatnej analizie znaczeniowej poddaje samą tezę (a raczej tezy) determinizmu, pojęcie prawa statystycznego i sens zasady Heisenberga, tezy różnych odmian witalizmu i związane z nimi pojęcie zdarzenia celowego, pojęcie postaci (czy całości) i pokrewne mu pojęcie zdarzenia nierozkładalnego itp. Jest to, jak zawsze, analiza wnikliwa i trafna. Eksplikacje pojęć tak trudno uchwytnych i niejasnych, jak pojęcie całości czy zdarzenia nierozkładalnego, zaliczyłbym do osiągnięć szczególnie cennych. Wyprzedzają one o wiele lat podobne eksplikacje Hempla czy Nagla. Trzeba jednocześnie podkreślić, że przy całej swej wnikliwości analizy te nigdy nie grzeszą pedanterią. Nie dąży się tu do ścisłości maksymalnej, lecz jedynie do dostatecznej. Uwzględnia się takie tylko różnice znaczeniowe, które mogą mieć wpływ na ocenę poprawności danej argumentacji czy prawdziwości danej tezy. W przypadku rozważanym analizy te prowadzą do wniosku, że ani współczesna fizyka, ani biologia, ani humanistyka „nie dostarcza żadnych argumentów pozwalających rozstrzygnąć spór między determinizmem a indeterminizmem”. Nie jest z tezą determinizmu sprzeczna ani zasada nieoznaczoności, ani teza witalizmu, ani teoria postaci; nie wyklucza podpadania wszelkich zdarzeń pod prawa przyrodzone ani statystyczny charakter praw mikrofizykalnych, ani teleologiczny charakter praw biologii, ani „nierozkładalność” pewnych zdarzeń indywidualnych. Nieprawomocność takich wniosków została tu okazana w sposób niewątpliwy.

Z problematyką determinizmu pozostaje w bezpośrednim związku Analiza pojęcia przypadku6 (1934). W tej krótkiej rozprawie, pojętej jako przyczynek do słownika filozoficznego, wyróżnionych zostało 26 znaczeń terminu „przypadek” – znaczeń występujących w znanych i aktualnych kontrowersjach (rola przypadku w historii, w teorii ewolucji itp.). Jest to – nie waham się użyć tego słowa – robota mistrzowska. Podane eksplikacje są jasne i ścisłe, a zarazem niezwykle zwięzłe, proste, obywające się bez technicznej terminologii. Likwidują wiele nieporozumień słownych, odsłaniając pozorny charakter niejednej filozoficznej kontrowersji. Jako ciekawy, bo nieczęsty w owym czasie fakt, wymienić warto obecność wśród uwzględnionej literatury wielu pozycji z filozofii marksistowskiej (Engels, Plechanow, Bucharin, Deborin i in.).

Innym tematem, należącym do tego samego kręgu problemowego i powracającym niejednokrotnie w ówczesnej twórczości Kotarbińskiej, jest zagadnienie wyjaśniania. Poświęcona jest mu w całości pierwsza publikowana praca autorki Zagadnienie wyjaśniania zjawisk i praw przyrodniczych w nowszej literaturze metodologicznej7 (1929); oraz artykuł Rozumienie i wyjaśnianie w doktrynach Diltheya i Sprangera8 (1935). Ale i w innych pracach mowa jest o tej sprawie również. Określone zostaje przede wszystkim samo pojęcie wyjaśniania zdarzeń i praw – w sposób zbliżony do późniejszego, znanego określenia Hempla. A w związku z tym pojawia się – już w roku 1929, a więc niezależnie od koncepcji neopozytywistycznych – problem wyjaśniania za pomocą hipotez metafizycznych. Spotykamy interesujące próby zdefiniowania terminu „hipoteza metafizyczna”, odwołujące się, podobnie jak w neopozytywizmie, do pojęcia możliwej tezy spostrzegawczej, ale inaczej nieco niż w neopozytywizmie ujmujące związki między tymi dwoma pojęciami, oraz próby ustosunkowania się do sprawy prawomocności posługiwania się w nauce hipotezami metafizycznymi. I tu zauważamy znamienną ewolucję. O ile w pracy z roku 1929 analiza krytyczna argumentów pozytywistycznych skłania autorkę do akceptacji pozytywizmu umiarkowanego w stylu Milla, głoszącego, że hipotezy metafizyczne mają prawo obywatelstwa w naukach przyrodniczych, choć wyjaśnianie za ich pomocą ma wartość mniejszą niż za pomocą hipotez niemetafizycznych, to w jednej z prac z roku 1932 to prawo obywatelstwa zostaje hipotezom metafizycznym odmówione.

Ewolucja ta pozostaje niewątpliwie w związku z ówczesną ekspansją idei neopozytywistycznych, które znalazły się w centrum uwagi polskiego środowiska logicznego. Stały się one też przedmiotem długotrwałych zainteresowań i wnikliwych studiów Janiny Kotarbińskiej. Ogół jej prac, poświęconych koncepcjom neopozytywistycznym, obejmuje zarówno pewne prace przedwojenne – studium krytyczne Fizykalizm9 (1934) i recenzję z książki Poppera Logik der Forschung10 (1935), jak i powojenne – rozprawy: Ewolucja Koła Wiedeńskiego11 (1947) i Kontrowersja: dedukcjonizm-indukcjonizm12 (1961). I te prace są świadectwem analityczno-krytycznego zmysłu autorki. W studium o fizykalizmie krytyce zostaje poddana teza Carnapa o przekładalności całego języka nauki na język fizyki. Krytyka ta w sposób przekonujący prowadzi do wniosku, że – nawet przy akceptacji Carnapowskiego kryterium sensowności zdań – „rozwinięta przez Carnapa argumentacja nie wystarcza do uzasadnienia naczelnej tezy fizykalizmu, w szczególności zaś nie wystarcza do uzasadnienia tej tezy w odniesieniu do zdań psychologicznych”. Do zagadnień tych powraca autorka w pracy przedstawiającej ewolucję podstawowych koncepcji Koła Wiedeńskiego w okresie przedwojennym – od Ueberwindung der Metaphysik... do Testability and Meaning Carnapa. W sposób jasny, zwięzły i systematyczny analizuje się w niej kolejne fazy poglądów neopozytywistycznych na pojęcie zdania sprawozdawczego i terminu spostrzeżeniowego oraz na charakter związków logicznych, jakie łączyć mają zdania empiryczne ze zdaniami sprawozdawczymi i terminy empiryczne z terminami spostrzeżeniowymi. Trudno o lepszą prezentację, analizę i krytykę tych koncepcji. Nic dziwnego, że rozprawa ta należy dziś do klasycznych pozycji dotyczących neopozytywizmu.

Pozostałe prace tej grupy – to rozprawy poświęcone koncepcjom Poppera, jedynym bodaj koncepcjom neopozytywistycznym, które zachowały do dziś swą aktualność. Pierwszą ich analizę zawiera studium opublikowane w roku 1935, a więc bezpośrednio po ukazaniu się Popperowskiego dzieła. Nosi ono skromny tytuł „recenzji”, a jest znakomitą prezentacją i krytyką zasadniczych idei Poppera. Głównym przedmiotem analizy jest podana przez Poppera charakterystyka zdań empirycznych oraz jego antyindukcjonizm, na który składają się tezy głoszące, że indukcja jest wnioskowaniem pozbawionym wartości uzasadniającej, a teoria indukcji nie tłumaczy charakterystycznego dla nauki dążenia do praw najogólniejszych i najbardziej określonych.

Tezy te, a zwłaszcza teza ostatnia, poddane zostają krytyce okazującej w sposób prosty i przekonujący możliwość zgodnej z teorią indukcji interpretacji faktycznego postępowania naukowego. Zarówno przedstawienie wybranych koncepcji Poppera, jak i ich krytyczna analiza, mogą służyć za niedościgły wzór klarowności, zwięzłości, wnikliwości, siły argumentacji. Jest rzeczą zdumiewającą, że ów cały, tak bogaty w treść wywód, mieści się na niewielu stronach „recenzji”. Nie ma w nim, dosłownie, jednego zbędnego zdania, tekst nasycony jest myślą w stopniu takim, że niejednemu starczyć mógłby za treść obszernej monografii. Jest to zresztą cecha charakterystyczna dla wszelkich prac Kotarbińskiej – cecha tłumacząca fakt ich niewielkiej stosunkowo objętości.

Do problematyki popperowskiej powróciła autorka, jak wspominałem, w roku 1961, publikując rozprawę stanowiącą pewną rozbudowę owej pracy wcześniejszej. Element nowy stanowi tu przede wszystkim próba okazania, że różnica między krytykowanym przez Poppera indukcjonizmem a propagowanym w jego miejsce dedukcjonizmem jest w dużej mierze pozorna. I tak, jeśli opisana przez Poppera metoda dedukcyjna ma być metodą uzasadniania hipotez, nie jest to metoda niezawodna; jest właśnie tym, co powszechnie nazywa się metodą indukcyjną. Interesująca i trafna wydaje się podana przez autorkę interpretacja kanonów indukcji eliminacyjnej jako metody identycznej z postulowaną przez Poppera metodą krytyki hipotez, polegającą na wynajdywaniu „następstw krytycznych” dla danej hipotezy. Przy zwykłej interpretacji, przy której kanon zgodności służy do uzasadniania twierdzeń wskazujących przyczyny zjawisk badanych rozumiane jako warunki konieczne, kanon różnicy zaś – do uzasadniania twierdzeń wskazujących przyczyny rozumiane jako warunki wystarczające, kanony te stanowią metodę wynajdywania faktów obalających hipotezy konkurencyjne i uzasadniających tym samym hipotezę sprawdzaną. Gdy jednak jako warunek wystarczający rozumieć przyczynę w przypadku kanonu zgodności, a jako warunek konieczny – w przypadku kanonu różnicy, kanony te stają się metodą wynajdywania faktów najbardziej podejrzanych o to, że mogą obalić hipotezę sprawdzaną, a więc jej „następstw krytycznych”.

Prócz prac wspomnianych, wszystkie pozostałe rozprawy okresu powojennego zaliczyć można do dziedziny semantyki. Ich przedmiotem są zarówno problemy semantyki ogólnej, jak i pewne zagadnienia specyficzne dla semantyki języka empirycznego czy naturalnego. Najogólniejszym pojęciem semantycznym jest bez wątpienia pojęcie znaku. Pojęciu temu poświęca Kotarbińska odrębną, osiemdziesięciostronicową monografię pt. Pojęcie znaku13 (1957). Jej część pierwsza zawiera „Przegląd ważniejszych teorii znaku”, część druga – „Analizę pojęcia znaku”. Część pierwsza jest jeszcze jednym przykładem analityczno-krytycznego kunsztu autorki. Krytyka omawianych teorii (asocjacjonistycznych, intencjonalnych, biologicznych) jest jasna i nieodparta. Wynikiem końcowym rozważań części drugiej są definicje pojęcia znaku i poszczególnych jego rodzajów: pojęcia znaku ikonicznego, symbolicznego, słownego. Główną intencję, jaka leży u podłoża tych definicji, wyraża najlepiej następujące założenie autorki: „znaki [...] muszą być przyporządkowane zarówno swym denotatom, jak i myślom o tych denotatach i w obu przypadkach przyporządkowanie to polegać musi na tym, że od pewnych zdań o znakach można przejść w drodze poprawnego wnioskowania z jednej strony do pewnych zdań o denotatach tych znaków, z drugiej – do pewnych zdań o myślach o tych denotatach”. Wydaje się, że proponowana definicja znaku myśl tę istotnie realizuje, a zarazem adekwatnie charakteryzuje faktyczny zakres tego pojęcia. Jeśli budzą się tu jakiekolwiek wątpliwości, to dotyczą one jedynie tego, czy zakres ów stanowi zbiór dostatecznie jednorodny i ważny pod względem teoretycznym; czy w konsekwencji można o nim orzekać dostatecznie wiele twierdzeń swoistych i naukowo doniosłych.

Definicja – to następne podstawowe pojęcie semantyczne. I ono znalazło się na warsztacie naukowym Kotarbińskiej, która i tutaj wniosła swój cenny wkład. W rozprawie Definicja14 (1955) zarysowała jasna i konsekwentną teorię definicji, która zarówno dawną problematykę definicji, jak i nową, wskazaną przez autorkę, ujmuje w jednolite ramy pojęciowe. Trudno na tym miejscu przedstawiać rozliczne zawarte w tej rozprawie analizy i ich wyniki. Wspomnę więc tylko ogólnikowo o zasadniczym stanowisku autorki. Wszelką definicję traktuje ona jako zdanie przyjmowane aksjomatycznie (a więc zdanie prawdziwe na mocy konwencji terminologicznej). Wszystkim definicjom przypisuje dzięki temu ten sam status metodologiczny. Przyjmując jakąś definicję, dbamy jednak zwykle o to, aby – prócz warunków poprawności formalnej – czyniła ona zadość pewnym dodatkowym postulatom mającym gwarantować jej przydatność w danej dziedzinie badań. Te dodatkowe postulaty są różne w zależności od rodzaju dyscypliny naukowej i celów, do których dana definicja ma służyć. Wyróżnia się zwykle z tego punktu widzenia dwa rodzaje definicji: definicje analityczne i realne. Definicja analityczna – w odróżnieniu od syntetycznej – ma nadawać terminowi definiowanemu znaczenie takie, jakie ten termin posiada w danym języku; definicja realna – w odróżnieniu od nominalnej – ma charakteryzować przedmiot definiowany przy pomocy cech „istotnych”, czyli specjalnie w danej dziedzinie ważnych. „Podczas gdy definicja analityczna musi się zastosować do zastanej rzeczywistości językowej, [...] definicja realna dostosowuje się do zastanej rzeczywistości pozajęzykowej”. Owe warunki przydatności definicji realnej, formułowane ogólnikowo za pomocą nieokreślonego pojęcia cechy „istotnej”, doczekały się w rozprawie Kotarbińskiej interesującej i trafnej analizy.

Szeroko rozumianej problematyki definicji dotyczy również rozprawa pt. Tak zwana definicja dejktyczna15 (1959). Interpretacja języka empirycznego wymaga odwołania się w ostatecznej instancji do pewnych zabiegów pozawerbalnych, polegających na wskazywaniu konkretnych przedmiotów jako desygnatów terminu interpretowanego. Zabieg taki, zwany definicją dejktyczną lub ostensywną, przedstawia się pod względem logicznym dość zagadkowo. Oryginalną próbę jego wyjaśnienia przynosi omawiana rozprawa. Definicję dejktyczną terminu N traktuje autorka jako wypowiedź niekompletną: x jest N = x jest podobne do a pod względem W i w stopniu S, gdzie a – to nazwa przedmiotu wskazywanego (np. „to”), a W i S – to wyrażenia zmienne. Wypowiedź ta stawia przed odbiorcą tzw. problem definicyjny: zadanie domyślenia się, o jaki wzgląd W i stopień S w niej chodzi. Pomocą w wykonaniu tego zadania jest wskazywanie dalszych przedmiotów wzorcowych – zarówno pozytywnych (podobnych do a pod względem W i w stopniu S), jak i negatywnych (niepodobnych do a pod względem W i w stopniu S). Od takiego czy innego ich doboru zależy realizacja owego zadania. W toku swych wywodów autorka skrupulatnie rekonstruuje postępowanie prowadzące do rozwiązania tak pojętego problemu definicyjnego, dając jego wnikliwą – pragmatyczną raczej niż formalną – analizę.

Z problemem definicji dejktycznych wiąże się zagadnienie wyrażeń okazjonalnych, stanowiące przedmiot opublikowanej ostatnio rozprawy pt. Wyrażenia okazjonalne16 (1971). Wyrażenia te, tak charakterystyczne dla języka naturalnego, wydają się stanowić nieodzowny składnik każdego języka empirycznego. Charakter empiryczny przypisuje się bowiem tym tylko językom, w których występują terminy wprowadzone metodą dejktyczną, a ta wymaga posługiwania się zdaniami typu „to jest N”, zawierającymi wyrażenia okazjonalne. Ze względu na swe zagadkowe własności semiotyczne wyrażenia okazjonalne bywały niejednokrotnie przedmiotem dociekań i dyskusji. Analiza Kotarbińskiej charakteryzuje i wyjaśnia ich specyficzne własności oraz rozstrzyga sprawy sporne w sposób, moim zdaniem, najprostszy i najtrafniejszy. Zwrócę tu uwagę na jedną tylko sprawę: charakterystykę kryteriów stosowalności wyrażeń okazjonalnych. Ujmuje je autorka w postaci szczególnego typu definicji cząstkowych. Dla wyrażenia okazjonalnego „ja” definicja taka przybierałaby postać następującą: jeśli x jest wyrażeniem kształtu „ja” i x jest wypowiedziane przez osobę y, to x denotuje osobę y.

Jest to ważny, a niezauważony dotychczas typ wypowiedzi definicyjnych. Definicje te różnią się od normalnych definicji cząstkowych tym, że „sformułowane są w metajęzyku i że kryteria stosowalności, które podają, są ograniczone nie w ten sposób, że o pewnych tylko przedmiotach pozwalają rozstrzygać czy podpadają, czy też nie podpadają pod termin definiowany, lecz w ten, że odnoszą się do pewnych tylko egzemplarzy terminu definiowanego, do tych mianowicie, które są użyte w przewidzianym w danej definicji kontekście sytuacyjnym”.

Jedną z najciekawszych i najpiękniejszych prac Kotarbińskiej jest rozprawa poświęcona reizmowi, a zatytułowana Kłopoty z istnieniem17 (1967). Przekazanie w paru słowach treści tych zwięzłych i subtelnych rozważań jest rzeczą niewykonalną. Stąd – skrajnie upraszczający charakter tej krótkiej informacji. Rozprawa zawiera pewną interpretację oraz pewną liberalizację doktryny reistycznej. Autorka, wnikając w sformułowania oryginalne, rekonstruuje stanowisko reizmu semantycznego możliwie najwierniej, a zarazem tak, aby uniknąć grożącego tu błędnego koła lub tautologiczności tezy reistycznej. Konstatuje fakt konfliktu tak rozumianego reizmu z matematyką i zarysowuje taką modyfikację stanowiska reistycznego, która by uchylała ów konflikt, a zarazem zachowywała podstawową intencję kryjącą się u podstaw tego poglądu. Myśl główna jest, najogólniej mówiąc, taka: Podstawowym dążeniem reisty jest zapewnienie zdaniom o abstraktach interpretacji takiej, przy której zdania te nie pociągałyby za sobą zdań stwierdzających istnienie bytów abstrakcyjnych przy podstawowym rozumieniu terminu „istnieje”, tj. przy rozumieniu takim, przy którym termin ten można orzekać prawdziwie tylko o rzeczach. W tym celu jednakże nie jest rzeczą konieczną uzależniać sensowność zdań o abstraktach od ich przekładalności na język reistyczny – jak to czyni reista, popadając tym samym w konflikt z matematykiem. Wystarczy przyjąć taką koncepcję języka, przy której terminowi „istnieje” przysługiwałyby znaczenia różne i o istnieniu bytów abstrakcyjnych mówiłoby się w sensie innym niż o istnieniu rzeczy, a więc w rozumieniu niepodstawowym. Reista mógłby wówczas „uznawać istnienie przedmiotów abstrakcyjnych najrozmaitszych rodzajów, nie narażając się na niezgodność z własną doktryną, bez względu na to, czy odnośne zdania egzystencjalne dają się zinterpretować jako wypowiedzi o rzeczach”. Autorka pokazuje w sposób przekonujący, jak taką koncepcję języka zrealizować, szkicując dwie różne drogi prowadzące do tego celu. Reizm w wersji pierwotnej natomiast pozostać mógłby programem, wykonalnym w pewnym ograniczonym zakresie i uzasadnianym przy pomocy odmiennej nieco argumentacji.

Ten krótki przegląd prac Janiny Kotarbińskiej zakończyć chciałbym wzmianką o rozprawie zatytułowanej Spór o granice stosowalności metod logicznych18 (1964), gdyż w nawiązaniu do owego „sporu” najłatwiej może scharakteryzować w sposób ogólny ten styl i kierunek badań, który sama w swej twórczości reprezentuje. Wspomniany spór – to w zasadzie spór miedzy dwiema szkołami filozofii analitycznej: rekonstrukcjonizmem i deskrypcjonizmem. Przedmiotem sporu jest stosowalność metod logicznych, w szczególności formalnych, poza terenem nauk matematycznych. Idzie w nim m.in. o to, czy uprawnione jest stosowanie formalno-logicznych narzędzi do analizy nauk empirycznych – ich pojęć, twierdzeń, teorii. Rekonstrukcjoniści odpowiadają na to pytanie twierdząco i w swej praktyce badawczej narzędzia takie bez ograniczeń stosują, poddając analizowane pojęcia, twierdzenia, teorie „logicznej rekonstrukcji”. Deskrypcjoniści praktyki takie piętnują, twierdząc, że prowadzą one do zniekształcenia przedmiotu analizy. Aparat formalno-logiczny może być stosowany tylko do języków sztucznych, o dokładnie ustalonych regułach konstrukcji. Stosowanie go do języka naturalnego, dla którego reguły takie nie są wyraźnie sformułowane, jest nadużyciem, deformującym język taki w sposób istotny. A językiem wszelkich nauk niematematycznych jest właśnie język naturalny. W rozprawie swej autorka szczegółowo i wnikliwie krytykuje argumentację deskrypcjonistów, broniąc w szczególności stosowalności metod definicyjnych i stosowalności rachunku logicznego do języka naturalnego. W rezultacie opowiada się za stanowiskiem, które nazywa umiarkowanym rekonstrukcjonizmem, a którego wzorem jest dla niej (i tym razem) John Stuart Mill. Charakterystyka owego umiarkowanego rekonstrukcjonizmu służyć może jako charakterystyka nie tylko programu autorki, lecz także jej twórczości, w której ten program konsekwentnie i skutecznie realizuje. Połączenie dwu postulatów ma być znamienne dla postawy umiarkowanego rekonstrukcjonisty: „postulatu precyzji językowej oraz postulatu respektowania użytku zwyczajowego w granicach wyznaczonych przez potrzebę precyzji”. Uściślać, ale „nie mnożyć zgrzytów bez potrzeby” – jak mówi autorka, parafrazując zasadę Ockhama. Stosować narzędzia logiki formalnej wszędzie tam, gdzie to może ułatwić wyraźne postawienie czy rozstrzygnięcie danego problemu, ale stosować je tak, aby nie zmieniać samego problemu w sposób istotny. A w szczególności, nie formalizować dla samego formalizowania, nie stwarzać przez użycie środków formalnych pozorów precyzji tam, gdzie się jej naprawdę nie osiąga. „Największym grzechem przeciwko precyzji są właśnie pozory precyzji”.

Postulaty tak formułowane mają, jak widać, dwa ostrza. Jedno z nich skierowane jest przeciw deskrypcjonizmowi. Drugie – zgodnie z pewnymi wypowiedziami autorki – przeciw radykalnemu rekonstrukcjonizmowi. W istocie idzie tu nie tyle o radykalność owego rekonstrukcjonizmu, ile raczej o jego nieracjonalność – o rekonstrukcjonistyczne nadużycia. Istnieje we współczesnej metodologii nauk empirycznych kierunek, który słusznie nazwany być może radykalnym rekonstrukcjonizmem, a który wolny wydaje się od tego rodzaju nadużyć. To – tzw. metodologia formalna, jej przedstawiciele poddają badane teorie empiryczne radykalnej rekonstrukcji logicznej na wzór teorii matematycznych. Umożliwia im to stosowanie podobnych, jak w matematyce, metod formalnych, a w konsekwencji wysoką precyzję sformułowań i niezawodność wywodów. Istnieją problemy, które na tej tylko drodze mogą być sformułowane w sposób rozstrzygalny; istnieją takie, które w ten tylko sposób mogą być w ogóle postawione. Osiąga się to za cenę idealizacji, a więc i pewnej deformacji badanych teorii empirycznych. Taka idealna teoria empiryczna ma się do teorii rzeczywistej podobnie, jak idealny gaz do gazu rzeczywistego. Ale podobnie jak w fizyce, tak i w metodologii metoda idealizacji może stanowić cenne narzędzie badawcze. Podobnie jak tam, tak i tu istnieje możliwość „powrotu do rzeczywistości” – przeniesienia z pewnym przybliżeniem na sytuację rzeczywistą rozwiązania otrzymanego dla sytuacji idealnej. Ta procedura konkretyzacji wymyka się już metodom czysto formalnym. Toteż i na tej drodze badawczej nie likwidujemy bynajmniej konieczności dociekań nieformalnych; koncentrujemy je tylko na określonym etapie badań, uwalniając od nich inne. Metodologia formalna nie może zastąpić metodologii nieformalnej – może być tylko jej uzupełnieniem. Specyficzną domeną dociekań nieformalnych pozostają w szczególności wszelkie problemy pragmatyczne. Każdy z tych kierunków ma swe walory i niedostatki. Precyzyjnym i efektownym koncepcjom metodologa formalnego grozi fikcyjność. Realistyczność analiz metodologii nieformalnej okupiona bywa niekiedy ich nieścisłością i banalnością. Ale w obu dziedzinach niebezpieczeństw tych można uniknąć; w obu można uprawiać dobrą robotę.

Znakomitym przykładem dobrej roboty w dziedzinie nieformalnej metodologii i semantyki jest twórczość Janiny Kotarbińskiej. Jej prace – to mistrzowska realizacja postulatów umiarkowanego rekonstrukcjonizmu. Każda z tych prac – to wynik długotrwałego, wnikliwego namysłu, przejaw teoretycznej sumienności i ostrożności. Każda z nich przynosi rozwiązania i propozycje skrupulatnie wyważone, trafne, rozumne. Każdą cechuje ogromna odpowiedzialność za słowo, zwięzłość, jasność, prostota. Za każdym sformułowaniem stoi autentyczna myśl. Nigdy nie spotkamy tu frazesu, efekciarstwa, łatwizny. Każdą swą pracą uczy nas Janina Kotarbińska naukowej rzetelności.

Wspomnienie o Janinie Kotarbińskej**

W roku 1995 polski świat filozoficzny obchodził uroczyście stulecie powstania filozoficznej szkoły lwowsko-warszawskiej, zaliczanej powszechnie do najdonioślejszych nurtów współczesnej filozofii polskiej. Dziś przychodzi nam żegnać Janinę Kotarbińską, która należała do wybitnych reprezentantów tej szkoły. Jej prace uważane być mogą za najczystszy bodaj wzór tego stylu filozofowania, który był charakterystyczny dla owej szkoły, a ona sama – za symbol tej chlubnej tradycji naszej filozofii.

Urodzona w roku 1901, doktoryzowała się i habilitowała na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie też do roku 1939 pracowała w Seminarium Filozoficznym kierowanym przez Tadeusza Kotarbińskiego. Po wojnie była profesorem i kierownikiem Katedry Logiki naprzód na Uniwersytecie Łódzkim, a od roku 1951 do 1972 na Uniwersytecie Warszawskim. Miałem szczęście należeć do jej pierwszych uczniów i najbliższych współpracowników, wiem więc, ile zawdzięczają jej wszyscy ci, którzy mogli słuchać jej wykładów, brać udział w jej seminariach, studiować jej znakomite – uderzające swą wnikliwością i zwięzłością – prace.

Przedmiotem zainteresowań Janiny Kotarbińskiej była szeroko rozumiana logika – logiczna teoria języka i logiczna teoria nauki. W tej dziedzinie osiągnęła ona cenne i powszechnie cenione wyniki (wyróżnione m.in. nagrodą Fundacji Jurzykowskiego). Zabierając głos w głównych sprawach dyskutowanych we współczesnej semantyce i metodologii, wnosiła do nich propozycje ze wszech miar zasługujące na uwagę – skrupulatnie wyważone i przekonująco uzasadnione. Ale równie bodaj cenny jak owe konkretne wyniki jest sam wzór filozofowania – wzór myślenia i pisania – jaki nam w owych pracach przekazała. Każda z tych prac – to owoc wnikliwego namysłu i niezwykłej teoretycznej sumienności. Każdą cechuje ogromna odpowiedzialność za słowo, zwięzłość, jasność, prostota. Nigdy nie spotykamy tu frazesu, efekciarstwa, łatwizny. Za każdym sformułowaniem stoi autentyczna myśl. Całą swą teoretyczną działalnością uczyła nas Janina Kotarbińska naukowej rzetelności.

Jej analityczno-krytyczny styl filozofowania był wyrazem ogólnej postawy intelektualnej, którą określić można mianem racjonalizmu. Był to racjonalizm krytyczny, wolny od wszelkiego dogmatyzmu, a zarazem niezwykle konsekwentny i uniwersalny. Przejawiał się nie tylko w dziedzinie refleksji teoretycznej – naukowej i filozoficznej; obejmował całość myśli i poglądów Janiny Kotarbińskiej. Zadziwiała nas zawsze racjonalność jej spojrzenia na sprawy polityki, ideologii, religii – spojrzenia trzeźwego, rozumnego, wolnego od wszelkich uprzedzeń, skrajności i emocji. Wyznając i głosząc głęboko racjonalistyczny pogląd na świat, strzegła Janina Kotarbińska intelektualnej tradycji szkoły lwowsko-warszawskiej w trudnych warunkach naszej powojennej rzeczywistości. Przekazując w swej wieloletniej działalności badawczej i nauczycielskiej najcenniejsze wartości tej tradycji, stanowiła w burzliwej historii powojennej filozofii polskiej niewzruszoną ostoję myśli racjonalnej – rzetelnej, światłej i rozumnej. I w tym duchu kształciła i wychowywała liczne pokolenia słuchaczy, uczniów i współpracowników. Brak dziś słów, aby wyrazić jej za to naszą głęboką wdzięczność.

Ale nie tylko za to. Jest coś równie ważnego, co koniecznie powinno być dziś powiedziane. Pogląd na świat Janiny Kotarbińskiej był – jak to podkreślałem – poglądem głęboko racjonalistycznym, a w konsekwencji poglądem na wskroś laickim. Otóż – wbrew temu, co się o takiej możliwości niekiedy twierdzi – pogląd ten i związana z nim postawa intelektualna szły u Janiny Kotarbińskiej w parze z zasługującymi na najwyższe uznanie przekonaniami i zachowaniami moralnymi. Moralność reprezentowana przez Janinę Kotarbińską – wyznawana przez nią i konsekwentnie realizowana – to moralność niezwykle szlachetna i w swych wymaganiach wysoce rygorystyczna. Wyznawane przez nią ideały moralne odpowiadały głoszonym przez Tadeusza Kotarbińskiego ideom etyki opiekuńczej i realizmu praktycznego. Szczególnie bliska była jej – przeciwstawiana przez Tadeusza Kotarbińskiego utylitaryzmowi – „etyka litości”. Ideałom tym pozostawała wierna przez całe swoje życie.

A było to życie wyjątkowo trudne i tragiczne. Wczesna śmierć ojca i spadający na córkę ciężar utrzymania całej rodziny, a potem wojna z wszystkimi jej okropnościami. Pobyt w getcie, z którego cudem tylko udało jej się wydostać dzięki pomocy przyjaciół, aresztowanie w roku 1943 i pobyt na Pawiaku, a następnie w obozach koncentracyjnych w Auschwitz i Ravensbrück aż do wyzwolenia. Utrata najbliższych – ofiar holocaustu. A wreszcie w ostatnim okresie życia – ciężka choroba i śmierć męża, Tadeusza Kotarbińskiego, i własna długotrwała słabość.

To trudne zadanie, jakie postawiło przed nią życie, wypełniła Janina Kotarbińska w sposób budzący najwyższy podziw i szacunek. Była kimś, na kim zawsze i wszędzie można było polegać. Mogli polegać na niej nie tylko najbliżsi, do których była głęboko przywiązana, lecz także wszyscy inni, których los z nią zetknął: jej koledzy i uczniowie, jej obozowe towarzyszki, które do końca okazywały jej serdeczną wdzięczność. Krzyż Oświęcimski był zresztą tym wyróżnieniem, które ceniła sobie najwyżej. Była wierną i ofiarną towarzyszką życia Tadeusza Kotarbińskiego, oddaną po jego śmierci całkowicie trosce o losy jego spuścizny naukowej i ideowej. Wszystkie funkcje społeczne – kierownika katedry czy dziekana – spełniała, w niełatwych nieraz warunkach, z niezwykłą sumiennością i rzetelnością. Była człowiekiem wielkiego rozumu i wielkiej prawości, o ogromnym poczuciu odpowiedzialności za swe słowa i czyny. Cechowała ją autentyczna skromność, ale zarazem pryncypialność i nieugiętość w sprawach zasadniczych. Pozostawiła nam wszystkim wzór myśli jasnej i niezależnej oraz wzór życia godnego i sprawiedliwego.

*Tekst opublikowany pierwotnie jako: O twórczości naukowej Janiny Kotarbińskiej, [w:] M. Przełęcki, Horyzonty metafizyki, Warszawa 2007.

1„ Przegląd Filozoficzny” 1931, R. 34, z. 1.

2J. Kotarbińska, Z zagadnień teorii nauki i teorii języka, red. M. Przełęcki, Warszawa 1990, s. 19–44.

3„Przegląd Filozoficzny” 1932, R. 35, z. 1–2, s. 77–106.

4„Przegląd Filozoficzny” 1932, R. 35, z. 3–4, s. 245–272.

5„Przegląd Filozoficzny” 1933, R. 36, z. 1–2, s. 77–106.

6J. Kotarbińska, Z zagadnień teorii..., op. cit., s. 59–76.

7„Kwartalnik Filozoficzny” 1928, t. VII, z. 1, s. 73–92.

8„Kwartalnik Psychologiczny” 1935, t. VII, s. 504–520.

9„Przegląd Filozoficzny” 1934, t. XXXVII, z. 1, s. 91–95.

10„Przegląd Filozoficzny” 1935, t. XXXVIII, z. 1, s. 269–278.

11J. Kotarbińska, Z zagadnień teorii..., op. cit., s. 106–127.

12Ibidem, s. 282–300.

13Ibidem, s. 152–244.

14Ibidem, s. 128–151.

15Ibidem, s. 245–281.

16Ibidem, s. 351–369.

17Ibidem, s. 232–350.

18Ibidem, s. 301–321.

**Tekst opublikowany pierwotnie w: M. Przełęcki, Horyzonty metafizyki, Warszawa 2007.