Stanisław Ossowski
Urodzony 22 V 1897 w Lipnie k. Włocławka. Studia na UW (1915–1919), w Paryżu i Rzymie, doktorat na UW (1925). Wykładowca Szkoły Nauk Politycznych i Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej. Habilitacja na UW (1935), adiunkt tamże. Studia w London School of Economics. W czasie okupacji uczestnik tajnego nauczania. Kierownik Katedry Teorii Kultury UŁ (1945–1947), dziekan Wydziału Humanistycznego. Kierownik Katedry Socjologii UW (1948–1963, z przerwą 1951–1957). Kierownik Zakładu Kultury i Przemian Społecznych Instytutu Filozofii i Socjologii PAN (1956–1960).
Socjolog, teoretyk kultury, estetyk; prace m.in. na temat narodu, struktury społecznej i metodologii nauk społecznych.
Członek m.in. TNW (1950), współzałożyciel i pierwszy przewodniczący (1957–1963) Polskiego Towarzystwa Socjologicznego, jeden z założycieli i wiceprzewodniczący (1959–1962) Międzynarodowego Stowarzyszenia Socjologicznego.
Zmarł 7 XI 1963 w Warszawie.
Analiza pojęcia znaku, „Przegląd Filozoficzny” 1926, z. 1 i 2; U podstaw estetyki, Warszawa 1933; Nauki humanistyczne a ideologia społeczna, „Nauka Polska” 1937, t. XXII; Więź społeczna i dziedzictwo krwi, Warszawa 1948; O osobliwościach nauk społecznych, Warszawa 1962; Struktura klasowa w społecznej świadomości, Łódź 1957.
M. Chałubiński, Stanisław Ossowski, Warszawa 2007.
Stanisław Ossowski urodził się w 1897 roku w Lipnie na Kujawach. Ukończył gimnazjum polskie we Włocławku, studiował na Uniwersytecie Warszawskim (filozofię ścisłą) i na Sorbonie. Doktorat (Uniwersytet Warszawski 1925) uzyskał za pracę o pojęciu znaku, habilitację (1933) za swoją pierwszą książkę U podstaw estetyki. Początkowo pracował jako nauczyciel, późnej wykładał w Szkole Nauk Politycznych i Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej. Karierę ściśle akademicką rozpoczął w 1935 roku jako adiunkt Uniwersytetu Warszawskiego, w którym to uniwersytecie pozostał na stałe, jeśli nie liczyć okresu wojny i dwu powojennych lat w Uniwersytecie Łódzkim. Zmarł w 1963 roku.
Życiorys zwykły: kilka barwnych – jeśli jest to w tym przypadku przenośnia stosowna – epizodów, to udział w kampanii 1920 roku, ucieczka do Lwowa na początku II wojny światowej, tajne nauczanie w czasie wojny i wyrok śmierci wydany przez radykalnie prawicową organizację podziemną pod koniec wojny. Brak czynów bohaterskich. A jednak w Polsce istnieje kult Ossowskiego; nie jest to przy tym kult akademicki, chociaż w tym właśnie środowisku jest osadzony. Owszem, Ossowski jest zgodnie zaliczany do ścisłej czołówki socjologów polskich, jest też bardzo wysoko oceniany w światowej literaturze socjologicznej. Jego Struktura klasowa w społecznej świadomości została przetłumaczona na szereg języków i prawie każdy większy uniwersytet ma ją w spisie lektur obowiązkowych dla studentów socjologii. Ale, rzecz jasna, nie same walory akademickie zadecydowały o rewerencji, jaką obdarzono Ossowskiego jeszcze w życia. Zadecydowała o tym jego postawa i jego charakter.
Ossowski twierdził – napisał to – że zawodowym obowiązkiem intelektualisty, zwłaszcza humanisty, a zwłaszcza socjologa – jest nieposłuszeństwo w myśleniu. Otóż wbrew znanej zasadzie, że drogowskaz nie musi podążać w kierunku, który wskazuje, Ossowski postępował zgodnie ze swoim przykazaniem, i to niewiarygodnie konsekwentnie, narażając się kolejnym władzom. Gdyby żył w innych czasach, w innych warunkach lub innym miejscu – też by się narażał, tyle że konsekwencje tego byłyby pewnie inne; może nie spotkałby go zakaz wykładania, może nie napisałby swojej najlepszej książki do szuflady, a jego Dzieła zawierałyby dzieła wszystkie. Postawa, którą propagował, godzi w najbardziej elementarne mechanizmy konformizacji społecznej. Jest w tym sensie postawą o walorach uniwersalnych – niezależnie od tego, jak się ją ocenia.
Toteż nie można postaci Ossowskiego sprowadzić do wzoru wiecznego polskiego (romantycznego na dodatek) opozycjonisty. Jest w niej bowiem coś, co ma znacznie bardziej podstawowe znaczenie, co wykracza poza polską specyfikę i zbliża Ossowskiego do antycznego archetypu europejskiego intelektualisty, z jego niezłomną wiernością prawdzie i intelektualnej uczciwości.
A więc intelektualny Don Kichot w nieswoich czasach. Otóż nie. Po pierwsze, dziś już przekonaliśmy się, że oddzielanie naukowej sprawności od intelektualnej uczciwości jest możliwe w teoretycznej analizie, w rzeczywistości zaś te dwie wartości chodzą w parze i albo razem się rozwijają, albo razem giną. Po drugie, u Ossowskiego nieposłuszeństwo w myśleniu jest nie tylko, a nawet nie tyle kategorią moralną, ile metodologiczną, jest nie tyle sprawą etyki zawodowej, ile sprawą warsztatu badawczego. Nauka jest bowiem dla niego dziedziną, która ze swej natury nie znosi konformizmu i podporządkowywania się opinii innych. Pojęcie nauki konformistycznej nie jest wprawdzie wewnętrznie sprzeczne, ale nauka konformistyczna jest tworem kalekim, swoistym dziwem natury, którego istnienie zapełnia tylko puste miejsca w historii pomiędzy okresami rozwoju nauki autentycznej.
To właśnie ta postawa, uparcie, konsekwentnie, niezależnie od ceny realizowana przez całe życie, zapewniła Ossowskiemu to wyjątkowe miejsce, jakie zajmuje w historii polskiej socjologii. Ossowski jest autorem znakomitych, nieraz na najwyższym światowym poziomie, prac z socjologii narodu (rękopis obszernej monografii na ten temat spłonął w czasie wojny, pozostało kilka prac mniejszych), teorii klas, teorii więzi społecznej, metodologii badań społecznych. Był wspaniałym nauczycielem, żył uniwersytetem i nauką, był przez wiele lat przewodniczącym Polskiego Towarzystwa Socjologicznego. Ale to nie te i podobne jego zalety, zasługi i osiągnięcia powodują, że każda impreza akademicka związana z nazwiskiem Ossowskiego ściąga do dziś – dwadzieścia lat po jego śmierci – komplet uczestników. Ossowski nie stworzył szkoły naukowej. Miał zakład w Polskiej Akademii Nauk, miał katedrę na Uniwersytecie Warszawskim, miał wielu uczniów, ale szkoły naukowej nie stworzył. Jego uczniowie, zwolennicy, wielbicielce – to grupa niezwykle heterogeniczna, wyznawcy wszystkich możliwych poglądów teoretycznych i metodologicznych (i politycznych!). Co ich łączy? Akceptacja postawy Ossowskiego. Niemal to samo można powiedzieć o prawie całym polskim środowisku socjologicznym: jeśli nie akceptacja to respekt.
Jest to fakt znamienny, dowód na to, że rudymentarne wartości akademickie, które Ossowski tak konsekwentnie realizował są – mimo wszystko! – niezbywalne.
Pierwsza poważna rozprawa socjologiczna Ossowskiego to pisana w latach 1933–1938, a wydana na kilka tygodni przed wybuchem wojny Więź społeczna i dziedzictwo krwi. Książka ta stanowiła systematyczną, znakomicie udokumentowaną i pogłębioną analizę mitów rasowych i etnicznych. Ale nie tylko. Stanowi ona w pewnym sensie część większej całości, na którą składają się również prace zebrane w trzecim tomie Dzieł, to jest pisana w czasie wojny rozprawa Z zagadnień psychologii społecznej, którą dziś zaliczyłoby się raczej do rozważań nad ideologią, oraz studia i szkice teoretyczne na temat narodu, ideologii i więzi narodowej. Całą tę grupę prac łączy wspólne teoretyczne zaplecze, a są nim rozważania z zakresu socjologii wiedzy rozumianej jako teoretyczna refleksja nad społecznym uwarunkowaniem i społecznym funkcjonowaniem systemów przekonań. Refleksja tego typu pojawia się zresztą też w pracach późniejszych, a zwłaszcza w Strukturze klasowej.
Druga obszerna grupa prac Ossowskiego związana jest z marksizmem. Ossowskiego zgodnie zalicza się do lewicy demokratycznej. Przemawia za tym i jego działalność (zwłaszcza w urbanistyczno-społecznym eksperymencie, jakim u swych początków była Warszawska Spółdzielnia Mieszkaniowa, w Towarzystwie Uniwersytetów Robotniczych oraz w tajnym wojennym Instytucie Planowania Społecznego), i jego publikacje ideologiczne, takie jak wydana konspiracyjnie w czasie wojny książeczka Ku nowym formom życia społecznego, i wreszcie pokrewieństwo teoretyczne niektórych prac Ossowskiego z marksizmem. W pierwszych latach po wojnie Ossowski określany był jako marksista i sam nieraz tak się określał. Pod koniec 1947 roku opublikował jednak artykuł Doktryna marksistowska na tle dzisiejszej epoki, który zawierał bardzo surową ocenę poziomu polskiego marksizmu tamtych czasów. Artykuł ten zapoczątkował bardzo ostrą polemikę z niektórymi z czołowych przedstawicieli oficjalnego marksizmu przerwaną w 1950 roku, ale wznowioną w 1956 roku. W rezultacie pierwszej fazy polemiki Ossowski został zaliczony do grona „burżuazyjnych” uczonych, a jako taki pozbawiony w 1951 roku możliwości aktywnego udziału w życiu akademickim. Do tej grupy prac trzeba też zaliczyć Strukturę klasową w społecznej świadomości, która nie jest wprawdzie pracą polemiczną, ale – może właśnie dlatego – najlepiej pokazuje stosunek Ossowskiego do marksizmu.
Trzecia wreszcie grupa tematyczna w socjologicznym dorobku Ossowskiego, to prace metodologiczne zebrane później w tomie czwartym Dzieł. Chodzi tu zwłaszcza o pisaną w ostatnich latach życia książkę O osobliwościach nauk społecznych i dwa znakomite, dotychczas niewykorzystane należycie studia na temat historyzmu i zróżnicowania kulturowego.
Ossowski w pierwszym, filozoficznym okresie swojej działalności naukowej był ściśle związany ze szkołą lwowsko-warszawską, co pozostawiło trwały ślad na jego warsztacie naukowym. W poglądach swych, zwłaszcza w poglądach na naukę i naukowość, na miejsce humanistyki w nauce, Ossowski odszedł jednak daleko od tradycji szkoły lwowsko-warszawskiej, zbliżając się do nurtu, który później zaczęto u nas określać jako socjologię humanistyczną. Toteż metodologiczne prace Ossowskiego stanowią dosyć radykalną krytykę wpływów neopozytywistycznych w socjologii. Prace te napisał Ossowski na przełomie lat 50. i 60., a więc w okresie, gdy socjologia polska była na wpływy neopozytywizmu szczególnie podatna. Było to również widoczne wśród jego uczniów i studentów. Było widoczne, bo mogło być widoczne, bo Ossowski stworzył taką atmosferę, w której różnica poglądów, rzeczowa dyskusja i polemika były czymś naturalnym, były nieodłącznym atrybutem nauki. Między innymi dlatego nie pozostawił po sobie szkoły naukowej. Jego oddziaływanie na polską socjologię jest jednak trwalsze niż żywoty szkół naukowych.
Jan Strzelecki
Ten człowiek był jednym z wybitniejszych umysłów i jednym z niezmiennie prawych charakterów polskiej radykalnej lewicy połowy dwudziestego wieku. Jego odejście warte jest innego oddźwięku niż wspomnienia, żal, kwiaty czy rekryminacje. Warte jest ogólniejszej refleksji, skierowanej ku gatunkowi jego człowieczeństwa w naszym umysłowym i społecznym życiu.
Pojęcie radykalnej lewicy czerpię ze słownika dotyczącego przedwojennych w Polsce stosunków. Oznaczało ono typ orientacji społeczno-politycznej ludzi uznających potrzebę zasadniczej przebudowy społecznej socjalistycznego rodzaju i współtworzących ośrodki myśli i działania, potrzebę takiej przebudowy głoszące i uzasadniające. Nie pokrywa się ono bez reszty z żadnym z ówczesnych kręgów politycznych i ogarniając ludzi z obu odłamów zorganizowanego ruchu robotniczego, obejmuje również ludzi bez ścisłej przynależności wyrażających swą łączność ze sprawą wartości, wiodących ku ideom radykalnej społecznej przebudowy w sposób inny niż poprzez partyjną przynależność i wiążące się z nią typy działania i odpowiedzialności. Nie zapominajmy, że do nich właśnie należeli ludzie tacy, jak Krzywicki czy Broniewski, co przytoczone zostaje jako jeszcze jeden dowód na to, jak bogate jest drzewo życia.
Jeśli z początku określam Stanisława Ossowskiego za pomocą tak ogólnego terminu, to – po pierwsze – dlatego, aby podkreślić jego zadawnioną łączność ze sprawami społecznego obozu polskiej lewicy, jak i – po drugie – przyjrzeć się poprzez jego indywidualny kształt pewnej postaci ludzkiej wrażliwości, jej losom, jej dokonaniom i jej wadze, jej doniosłości dla sprawy kultury socjalistycznego narodu. człowiek ten był z tą sprawą najgłębiej związany. Wydaje się więc rzeczą sensowną i pożyteczną, abyśmy kulturę tę usiłując tworzyć, poświęcili nieco czasu tym problemom, w które uwikłane było szczególnie mocno jego istnienie i jego rodzaj służenia wartościom, które tym symbolem określał.
Takich jak on ludzi próbowano w okresie minionym mierzyć pewną szczególną miarą, którą nazwałbym modelem dorastania. Model ów opierał się na założeniu, że ci, którzy w jego imię wydają oceny, władają pełnią światłości w dziedzinie sądów o prawdzie i fałszu, o pożytku czy szkodliwości tkwiącej czy mogącej wynikać z aktów ludzkiej myśli. Myśl inna, niż ich własna, była zawsze myślą mierzoną, nigdy współtworzącą miarę. Dla tej myśli mierzonej, myśli wytwarzanej przez mniej doskonałe umysły, umysły skażone, umysły dalsze od esencji prawdy skonstruowano skalę, za pomocą której wyrokowano o odległości, dzielącej je od kręgu pożytecznej prawdy i prawdziwego pożytku. Ludziom władającym tą skalą przypisywano cechy najcelniejszych miłośników ludzkości, co stanowiło tytuł upoważniający ich do mierzenia procesów wzrostu wszystkich pozostałych. Skala uważana była ponadto za wynikającą niezbicie z twórczego przetrawienia wszelkich zdobyczy ludzkiego umysłu i powierzona administracji, która opiekować się mogła wzrostem ludzi według ustalonych na niej stopni dojrzałości.
Ten model, wcielany z różnorodną intensywnością, był nie tylko oparciem dla techniki działania, uzasadnianej historycznym kontekstem, sytuacjami skrajnego konfliktu, towarzyszącymi rewolucyjnym przemianom, lecz utrwal ił się jako rodzaj kulturowego wzoru, jako wyobrażenie o ideale, o tym, jak być powinno.
Otóż człowiek ten, będąc bliskim ludziom komunistycznej również lewicy, zaskarbiając sobie ową okupacyjną postawą eneszetowski wyrok, przed którym musiał kryć się pod Warszawą w przedpowstaniowych miesiącach, przyjmując wiele funkcji przedstawicielskich w latach powojennych, nigdy nie uznał naszkicowanego powyżej modelu kontroli życia umysłowego za coś więcej niż za historyczny akcydens, niezdolny sprostać humanistycznym zadaniom dzieła radykalnej, społecznej przebudowy; nigdy nie uznał go za miarę swego myślenia i wartościowania; zachował pełnię swej autonomii nie przeciw, lecz w imię idei socjalizmu, podobny w tym innemu przykładowi autonomii ideowego sądu, który legł u podstaw moralno-politycznego autorytetu popaździernikowych rządów.
Wydaje się, że człowiek ten osiągnął szczególny wymiar autonomii myśli i sądu, wymiar nieczęsty w naszych czasach i stanowiący – mym zdaniem – nie tylko jego indywidualne osiągnięcie, lecz będący dobrem wspólnym naszej społeczności. Autonomia oznacza samodzielny stosunek do miary w ludzkich sprawach, do miary dobra i zła, do miary prawdy i fałszu, godności i niegodności działania. Samodzielny to nie znaczy, jak myślą dzieci i niektórzy z filozofów, skierowany zawsze i z reguły przeciwko temu, co myślą i czynią inni, uznający odmienność za konieczny warunek słuszności. Samodzielny to znaczy przede wszystkim przyjmujący osobistą odpowiedzialność za akt wyboru kryteriów, nie dążący do wyzbycia się odpowiedzialności za trwanie i rozwój wybranych wartości, do przerzucania tego ciężaru na niczyje barki, choćby to były obszerne barki historii. Szczególną dziedziną poczucia odpowiedzialności Stanisława Ossowskiego była prawość myślenia. Prawość rozumiem tu w podwójnym sensie – zarówno logicznym, jak w etycznym. W logicznym pojęcie to oznaczałoby to wszystko, co wiąże się z rzetelną znajomością naukowego rzemiosła. Pracą doktorską Stanisława Ossowskiego była rozprawka o pojęciu znaku, będąca wyrazem jego związku z warszawskim zespołem lwowsko-warszawskiej szkoły logicznej analizy, któremu przewodził wtedy, i nie tylko wtedy, Tadeusz Kotarbiński. Umiejętność rozumienia budowy i funkcji języka nauki, sztuka władania naukowym znakiem towarzyszyła mu od tego czasu w jego długoletniej naukowej pracy bez względu na obszar zagadnień, ku którym zwracał uwagę. Precyzja rozbioru cechuje niezmiennie zarówno rozważania o sztuce, zebrane w roku 1933 w książce U podstaw estetyki, jak i wydany w roku 1962 tom rozpraw O osobliwościach nauk społecznych, będący ostatnią z jego gotowych prac. Dbałość o klarowność języka, o precyzję pojęć nosiła tu cechy postawy etycznej – dochodzimy w ten sposób do szerszego kręgu zagadnień, związanych z właściwym Stanisławowi Ossowskiemu pojmowaniem roli człowieka nauki. Rola ta była pojmowana jako udział w tworzeniu i przekazywaniu dobra, którym jest nauka, jako wyraz ludzkich zdolności, cecha człowieczeństwa. Ale jednocześnie – i to właśnie na terenie nauk społecznych – z rolą tą wiąże się udział w tworzeniu jasności o charakterze stosunków między ludźmi; jasności, która by wiązała się z historycznym nurtem dążeń do społecznej sprawiedliwości i która towarzyszyłaby sprawie kształtowania socjalistycznego społeczeństwa, będąc jednocześnie narzędziem i miarą. Działanie na rzecz tej jasności uznawał za doniosły składnik humanistycznych funkcji nauki. Jego pierwsza socjalistyczna książka Więź społeczna i dziedzictwo krwi opuszczała prasę drukarską w momencie, kiedy „znakomita organizacja militarna głosicieli rasistowskiej religii kończyła gromadzenie sił do wyruszenia na podbój świata” (z przedmowy). Była to właśnie książka podejmująca rozprawę z mitologią rasizmu, która tak przerażająco zaciążyć miała nad historią Europy i świata następujących lat. Praca ta podejmowała jednocześnie temat szerszy, niż analizowana w niej doktryna, temat struktury i funkcji mitologicznego myślenia, atakującego u schyłku lat 30. osiągnięcia wiekowego rozwoju społecznych nauk, niszczącego układ krążenia prawdy i intronizującego, w samym środku kontynentu, zamknięte państwo przemocy, rzucając wyzwanie wszelkim wolnościowym zdobyczom ostatnich dwu wieków. Lata te nie sprzyjały przekonaniu, że idee, które wiodły ku tym zdobyczom, mają zapewnioną przyszłość, że historia będzie dla nich łaskawa na mocy immanentnych właściwości historycznego procesu. Proces ten wypadał z właściwej wszelkim ideologiom postępu osiemnastowiecznej perspektywy, w myśl której kolejnością historycznych zdarzeń włada rodzaj mechanizmu sprawiającego, że – wprost, czy też dialektycznie – następuje stały przybór ludzkiej wolności i rozumu kierującego działania ku celom coraz doskonalszym. Era liberalna, w której ideach zanurzone były po szyję społeczno-rewolucyjne ruchy klas wyzyskiwanych, zachodziła, ale system, który ją wypierał, nie był systemem rewolucyjnej kontynuacji jej wolnościowych założeń i instytucji: był faszystowskim systemem reakcyjnej negacji, rozciągającym na całość społecznego życia władztwo przemocy i terroru, i głoszącym, że wszystko, co do rozwoju człowieka wniosły ostatnie cztery wieki, było jedynie błędem wykolejonego pustą wolnością intelektu.
Nie przestaję, pisząc tekst powyższy, pisać o Stanisławie Ossowskim. Poznałem go w czasie okupacji, na polskim dnie morderczego ciśnienia uruchomionego przez zwycięski faszyzm. Czynił on na mnie zawsze wrażenie człowieka, który widząc walenie się instytucji, sprzyjać mających trwaniu i rozwojowi cennych właściwości społecznego życia, uważał za oczywiste działać tak, jakby dalsze tych właściwości trwanie zależało od jego wierności. To, podobno niesocjologiczne, rozstrzygnięcie stanowiło o jego ludzkim kształcie. Tamten czas był przecież nie tylko czasem walki, był również czasem świadectwa. A raczej były w nim akty świadectwa, które były udziałem w walce, i były postacie walki, które były udziałem w świadectwie.
„To, co widzimy naokoło siebie, wystarcza raczej, aby rozbić doszczętnie wiarę, którą karmiły się przed nami trzy czy cztery pokolenia, wiarę w postęp dokonujący się samorzutnie pod działaniem praw dziejowych. Z wiary tej pozostało nam tylko przeświadczenie o postępie technicznym, którego zawrotne tempo nie może budzić niczyich wątpliwości; ale ojcowie nasi, którzy wierzyli w postęp moralny, w ciągłe doskonalenie się obyczajów i sumień, dzisiaj wydają się nam naiwnymi optymistami.
Maksymalista, który chce żyć bez złudzeń, ma zatem dzisiaj trudne zadanie. Musi wytrwać na posterunku, nie podniecając się narkotykiem wiary w postęp, nie podniecając się narkotykiem wiary w człowieka”.
Ten fragment pisanego w czasie okupacji tekstu, przedrukowany w 1956 roku w „Przeglądzie Kulturalnym”, wydaje mi się szczególnie istotny dla zrozumienia jego postawy. Terminem „maksymalista” określał człowieka, który pomimo najcięższych doświadczeń nie tracił przekonania, że nikomu nie jest zamknięta możliwość odnalezienia w sobie odzewu na głos cenniejszych pierwiastków ludzkiej natury. Złudzeniem nazywał pogląd, że najlepszy nawet układ społecznych warunków zapewnić może trwałe pierwiastkom tym zwycięstwo. Akt świadectwa na rzecz wartości był więc w jego pojmowaniu wsparciem sprawy nieustannie zagrożonej i nieustannie mieszczącej się w polu nadziei. Pogląd dawniejszych pokoleń wyznawców postępu, według którego historia zmierza ku czasowi, w którym człowiek będzie człowiekowi lilią na mocy urzeczywistnionych warunków nieskrępowanego rozwoju, był dla niego kolejnym fragmentem optymistycznych mitologii. Ale podejmował na swój sposób ów obraz, jako źródło twórczego napięcia, graniczny wykres sytuacji, która by choć na chwilę zstąpić mogła na ziemię, gdyby każdy z nas na chwilę choć sprostał wezwaniu.
„Przekonanie, iż od każdego z nas zależy stopień prawdopodobieństwa, że świat, że człowiek przekształci się w takim a nie innym kierunku – nawet gdyby to prawdopodobieństwo było w ogóle nieznaczne – niektórym typom ludzkim wydaje się bardziej podniecające niż przekonanie, iż sprawa jest wygrana, że byłaby wygrana nawet bez naszego udziału”.
To zamykający ustęp tego samego utworu, noszącego datę roku 1943.
To nie był passus z traktatu o psychologicznych komponentach takiego czy innego wyboru społecznej filozofii. To był akt określenia samego siebie. To określenie wydaje się optować na rzecz poglądu zgodniejszego z doświadczeniem. Udział w tym doświadczeniu, pomnażanie jakiej bądź szansy prawdopodobieństwa w tak opisanej grze z nie zawsze łaskawym losem było stałym obyczajem Stanisława Ossowskiego.
Jego głębokie socjalistyczne afirmacje płynęły z przekonania, że zasadniczy zrąb instytucjonalny socjalistycznego ustroju może być w tej grze pomocą. Dawał temu wyraz od czasów TUR-owej współpracy ze Stefanem Czarnowskim, swym mistrzem na polu socjologicznej analizy kultur, poprzez okupacyjne publikacje i współpracę z planującym powojenną Warszawę urbanistycznym WSM, w polemikach wokół teoretycznych zadań marksizmu w pierwszych powojennych latach i w swej długoletniej pedagogicznej i społecznej działalności. Jego czynne zaangażowanie w społeczną działalność nie przeszkadzało mu spoglądać na wiele zjawisk z dystansem socjologa kultury. Wiele czynników i warunków realizacji socjalistycznych dążeń uważał za sytuacyjnie zmienne.
„Podporządkowanie kultury dyrektywom politycznym może znaleźć usprawiedliwienie w chwilach wielkich kataklizmów, kiedy to cała energia społeczna jest skoncentrowana ku jednemu bliskiemu celowi” – pisał w artykule Taktyka i kultura w roku 1956, myśląc o latach poprzednich. Ale w tym samym tekście zwracał się z całą siłą przeciwko zakorzenionemu obyczajowi kompromisów z prawdą, przeciwko technice półprawd, sformułowań dopuszczających wielorakie interpretacje tak, aby można się było obronić i przed tym, kto zaatakuje w imię linii politycznej, i przed tym, kto zaatakuje w imię prawdy i wyrażał przekonanie, że „presja polityczna deformująca wyniki badań lub hamująca ich rozwój nie była przy budowaniu socjalizmu koniecznością, lecz błędem wynikającym z niedoceniania skutków dalekosiężnych”.
Presja ta pozbawiła go profesury w okresie stalinizmu.
W kulturze socjalistycznej Stanisław Ossowski akcentował potrzebę różnorodności, współistniejącej ze sferą jednolitych rozstrzygnięć dotyczących kierunku rozwoju i wykonawstwa podstawowych dziedzin narodowej gospodarki. Rozważając sprawy w kategoriach modelu decyzji, wyrażał przekonanie, że bujności i autentyczności tej kultury sprzyja taki model, w którym zakres działania jednego wspólnego ośrodka decyzji dotyczy spraw racjonalnego systemu planowania i dopuszcza szeroko wielocentryczność pozostałych obszarów społecznego życia, w których współdziałanie przebiega na zasadzie systemu porozumień.
„Ta koncepcja ładu społecznego – pisał w O osobliwościach nauk społecznych – narzuca dzisiejszemu człowiekowi zagadnienia pierwszorzędnej wagi i otwiera szerokie pole dla badań socjologicznych i dla socjologicznej wyobraźni. Idzie o rozwiązanie konfliktu między efektywnością jednolitego kierownictwa i humanistycznymi wartościami policentryzmu”.
Istnienie tego człowieka było przykładem zaangażowania na rzecz wartości niezmiernie dla rozwoju kultury socjalistycznej doniosłych. Czas teraźniejszy jest czasem adaptacji wielkich struktur społecznego życia do naglącej potrzeby takiego ładu na ziemi, w którym między różnymi ośrodkami decyzji zaistniałby ludzki system porozumień, a wewnątrz nich konformizm lub autorytet nie przygniatał różnorodności możliwych dróg rozwoju człowieka. Wyobraźnia socjologiczna, wyobraźnia humanistyczna, o której pisał w swej ostatniej pracy, wydaje się zwiększać trudne prawdopodobieństwo osiągnięcia takiego ładu.
*Tekst opublikowany pierwotnie jako: Wstęp, [w:] O społeczeństwie i teorii społecznej. Księga poświęcona pamięci Stanisława Ossowskiego, red. E. Mokrzycki, M. Ofierska, J. Szacki, Warszawa 1985.
**Tekst opublikowany pierwotnie w: Portrety uczonych polskich, red. A. Biernacki, Kraków 1974, s. 357–361