Stanisław Lorentz

Urodzony 28 IV 1899 w Radomiu. Studia z filozofii i historii sztuki na UW (1917–1922). Doktorat na UJ (1924). Wykładowca USB w Wilnie (1929–1935). Habilitacja na UW (1945), profesor (1947).

Historyk sztuki, muzeolog, podczas II wojny światowej współorganizator akcji ratowania dóbr kultury polskiej.
Konserwator zabytków (1929–1935). Od 1935 wicedyrektor, w latach 1936–1982 (z przerwą w czasie II wojny światowej) dyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie. Twórca wielu wystaw. W latach 1945–1951 na czele Dyrekcji Muzeów i Ochrony Zabytków, inicjator odbudowy m.in. Zamku Królewskiego w Warszawie.
Członek TNW (1945), PAU (1949), PAN (1952). Prezes Polskiego Komitetu Narodowego Międzynarodowej Rady Muzeów oraz Międzynarodowej Rady Zabytków i Zespołów Zabytkowych. Ekspert UNESCO.
Redaktor naczelny „Biuletynu Historii Sztuki” (1951–1981).
Zmarł 15 III 1991 w Warszawie.

Natolin, Warszawa 1948; Canada Refuses to Return Polish Cultural Treasures, Warszawa 1949; Dzieje Muzeum Narodowego w Warszawie, Warszawa 1962; Zamek Królewski w Warszawie, Warszawa 1971; Przewodnik po muzeach i zbiorach w Polsce, Warszawa 1982; Klasycyzm w Polsce, Warszawa 1990.

H. i L. Krzyżanowscy, Lorentz Stanisław, [w:] Polski słownik biograficzny konserwatorów zabytków, red. H. Kondziela, H. Krzyżanowska, z. 2, Poznań 2006.

KRZYSZTOF ZAŁĘSKI

STANISŁAW LORENTZ*

1899–1991

 

Stanisław Lorentz urodził się w Radomiu 28 kwietnia 1899 roku w rodzinie nauczycielskiej (ojciec Karol Ludwik, germanista, autor Metodycznego kursu języka niemieckiego prowadził własne gimnazjum; matka, Maria z Schoenów, uczyła geografii i języków obcych) i pod wpływem domowej atmosfery wcześnie rozwinął zainteresowania szeroko pojętą kulturą i nauką. Po przeniesieniu się wraz z rodzicami do Warszawy ukończył gimnazjum filologiczne Wojciecha Górskiego. Pod wpływem wuja, Stefana Schoena, oraz nauczyciela, Norberta Barlickiego, stały mu się bliskie ideały społeczne i niepodległościowe pisarzy Stefana Żeromskiego i Andrzeja Struga. Od 1917 roku Stanisław Lorentz studiował na wydziale filozoficznym reaktywowanego dwa lata wcześniej Uniwersytetu Warszawskiego, początkowo filozofię ścisłą (uczęszczając dodatkowo na wykłady z historii literatury polskiej i filologii klasycznej), później historię sztuki u prof. Zygmunta Batowskiego. Studia ukończył w 1922 roku, a w 1924 roku doktoryzował się na podstawie rozprawy o architekcie Efraimie Szregerze. Funkcję asystenta prof. Batowskiego pełnił do 1926 roku, przejmując od swego mistrza metodę badawczą oraz zainteresowania epoką oświecenia. Uzupełnieniem studiów były wyjazdy zagraniczne do Niemiec, Włoch, a zwłaszcza do Francji, skąd przywiózł liczne wypisy archiwalne. W latach 1927–1928 dr Stanisław Lorentz pracował w Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, prowadząc w Wydziale Nauki referat stosunków naukowych z zagranicą i referat muzeów, zdobywając przy tym poważne doświadczenia w organizacji nauki.

Od końca 1928 do 1935 roku zajmował odpowiedzialne stanowisko konserwatora zabytków i kierownika oddziału sztuki województw wileńskiego i nowogródzkiego, co wiązało się z przeniesieniem wraz z rodziną do Wilna. Stanisław Lorentz prowadził też w Wilnie wykłady na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Stefana Batorego. Silne tradycje kulturalne uniwersyteckiego miasta, obfitującego w zabytki od średniowiecza po klasycyzm, stwarzały szerokie możliwości działania w zróżnicowanym narodowościowo i wyznaniowo środowisku. Do wybitnych osiągnięć Stanisława Lorentza zaliczyć trzeba konserwację ruin średniowiecznych zamków w Trokach, Wilnie, Krewie i Nowogródku, przeprowadzoną mimo trudności z uzyskaniem odpowiednich środków finansowych. W celu zapoznania się ze stosowanymi przy utrwalaniu murów metodami konserwatorskimi Stanisław Lorentz wyjechał w 1931 roku do Włoch i spędził kilka tygodni na terenie wykopalisk w Pompejach.

Podczas ratowania zagrożonej powodzią katedry wileńskiej dokonano w 1931 roku odkrycia w podziemiach grobów królewskich ze szczątkami Aleksandra Jagiellończyka, królowej Elżbiety, Barbary Radziwiłłówny i króla Władysława IV, dla których zaprojektowano mauzoleum. Stanisław Lorentz przeciwstawił się sprzedaniu przez władze kościelne za granicę XVII-wiecznych gobelinów ze skarbca katedralnego dla uzyskania funduszy na remont. Otrzymał wówczas dymisję, którą pod presją opinii publicznej cofnięto, a pieniądze uzyskano z ofiarności społecznej. Przeprowadził też, z przeznaczeniem na siedzibę Związku Literatów, remont „celi Konrada” w klasztorze Bazylianów w Wilnie, w którym więziony był Adam Mickiewicz podczas procesu filaretów.

W czasie pobytu w Wilnie prowadził studia nad architekturą tych ziem, zbierając materiały ikonograficzne, rysunki pomiarowe i fotografie, wertując archiwalia i sporządzając z nich wypisy. Wyniki badań ogłaszał w artykułach i sprawozdaniach naukowych, opracowywał przewodniki turystyczne, wygłaszał pogadanki w radio. Najważniejsze publikacje: Jan Krzysztof Glaubitz, architekt wileński XVIII w. (1937), O architekcie Janie Zaorze i dekoratorach kościoła św. Piotra i Pawła na Antokolu w Wilnie (1938) oraz Z materiałów do historii architektury b. Wielkiego Księstwa Litewskiego (1938) ukazały się już po wyjeździe Stanisława Lorentza z Wilna w związku z powierzeniem mu w 1935 roku przez prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego stanowiska wicedyrektora, a w 1936 roku dyrektora Muzeum Narodowego. W ciągu kilku lat dzięki swej fachowości i energii, angażując na stanowiska kustoszy wybitnych warszawskich historyków sztuki i konserwatorów, Stanisław Lorentz stworzył nowoczesne muzeum historyczno-artystyczne o randze instytutu naukowego, współpracujące z licznymi muzeami europejskimi. Nawiązał też współpracę z Zakładem Historii Architektury Polskiej i Historii Sztuki Politechniki Warszawskiej oraz z Warszawskim Towarzystwem Naukowym. W 1937 roku utworzono w porozumieniu z Zakładem Archeologii Klasycznej Uniwersytetu Warszawskiego odrębny Dział Sztuki Starożytnej, który objął archeolog prof. Kazimierz Michałowski, wzbogacający zbiory muzealne zabytkami pochodzącymi z wykopalisk prowadzonych w Egipcie wspólnie z misją francuską.

Dzięki bliskiej współpracy z prezydentem Starzyńskim i Zarządem Miasta (Muzeum było instytucją municypalną) Stanisławowi Lorentzowi udało się doprowadzić do końca przeciągającą się budowę nowego gmachu Muzeum Narodowego i wprowadzić kilka korekt w pierwotnym projekcie, które uczyniły gmach bardziej funkcjonalnym i dostosowanym do nowych potrzeb ekspozycyjnych. Uroczyste otwarcie przez Prezydenta Rzeczypospolitej Ignacego Mościckiego odbyło się w 1938 roku. Z tej okazji ukazał się tom I „Rocznika Muzeum Narodowego w Warszawie”, pomyślanego jako wydawnictwo stałe i kontynuowanego do dziś. W tym inauguracyjnym tomie zamieszczona była rozprawa Muzeum Narodowe w Warszawie – zarys historyczny, opracowana przez Stanisława Lorentza na podstawie zorganizowanego w 1862 roku archiwum muzealnego. Zgodnie z założeniem, że muzeum gromadzi, opracowuje naukowo, przechowuje i upowszechnia swe zbiory wydano rozumowane katalogi Galerii Malarstwa Obcego, Galerii Malarstwa Polskiego i przewodnik po zbiorach sztuki starożytnej. Do wybuchu II wojny światowej urządzono kilka wystaw z zakresu sztuki polskiej i obcej, w tym wystawę Malarstwo francuskie od Maneta po dzień dzisiejszy w 1937 roku, jako rezultat współpracy z muzeami francuskimi i Instytutem Francuskim w Warszawie. Rekordową w skali światowej frekwencją cieszyła się zorganizowana przez Stanisława Lorentza z inicjatywy prezydenta Starzyńskiego wielka wystawa Warszawa wczoraj, dziś, jutro w 1938 roku. Wystawom towarzyszyły naukowo opracowane katalogi.

Przewodnicząc Komisji Opieki nad Zabytkami Warszawy, Stanisław Lorentz zajmował się sprawą odsłonięcia murów obronnych Starego Miasta wraz z Barbakanem; współpracował też z Towarzystwem Opieki nad Zabytkami i Polskim Towarzystwem Krajoznawczym. Z kontaktów zagranicznych wymienić trzeba udział w międzynarodowych kongresach historyków sztuki w Szwajcarii w 1936 roku i w Anglii w 1939 roku. W Paryżu współpracował z Office des Musees przy Lidze Narodów publikującym wydawnictwo „Mouseion”. Na propozycję prof. Batowskiego prowadził zlecone wykłady i ćwiczenia z muzealnictwa i konserwacji zabytków na Uniwersytecie Warszawskim. Był Prezesem Oddziału warszawskiego Polskiego Związku Historyków Sztuki.

Tę tak szeroko prowadzoną działalność przerwał wybuch II wojny światowej. Już wiosną 1939 roku pogarszająca się sytuacja międzynarodowa skłoniła Stanisława Lorentza do podjęcia przygotowań zabezpieczenia zbiorów w wypadku konfliktu zbrojnego. Przed 1 września część zbiorów muzealnych była już zapakowana w skrzynie. Akcją zabezpieczania objęto również zbiory prywatne przyjmowane przez Muzeum w depozyt. W pierwszych dniach wojny hr. Branicka zwróciła się do Stanisława Lorentza o roztoczenie przez Muzeum opieki nad pałacem w Wilanowie. W czasie oblężenia stolicy jako komisarz do spraw ratowania dóbr kultury na terenie miasta, wyznaczony przez Stefana Starzyńskiego – Komisarza Cywilnego Obrony Warszawy, organizował przy udziale licznych współpracowników, historyków sztuki, bibliotekarzy i archiwistów, akcję ratowania dóbr kultury, przede wszystkim Zamku Królewskiego w Warszawie, pałacu w Łazienkach oraz licznych zbiorów prywatnych. Za swą postawę podczas ratowania zabytków Stanisław Lorentz został odznaczony Krzyżem Virtuti Militari jeszcze przed kapitulacją miasta. Stanisław Lorentz, najbliższy współpracownik i tłumacz przy prezydencie Starzyńskim, po zajęciu Warszawy przez Niemców należał do tych, którzy potrafili sprostać najcięższej próbie obywatelskiej, organizując opór przeciwko okupantowi, współpracując z cywilnymi i wojskowymi organami polskich władz podziemnych. W strukturze państwa podziemnego zajmował stanowisko zastępcy dyrektora Departamentu Oświaty Delegatury Rządu (odpowiednik wiceministra), kierując sprawami kultury, udzielając pomocy wybitnym jej przedstawicielom, popierając działalność literacką, naukową i artystyczną, zwalczając kolaboracjonizm. Współpracował też z Departamentem Likwidacyjnym i Kierownictwem Walki Cywilnej. W Muzeum Narodowym jako „polski kierownik” przy niemieckim komisarzu dr. Alfredzie Schellenbergu prowadził ewidencjonowanie i dokumentowanie dzieł sztuki, zwłaszcza tych którym groziło wywiezienie lub zniszczenie. Zapisywano daty i kierunki transportów, antydatowano wpisy do inwentarza tych kolekcji, których właściciele mogli być z różnych względów represjonowani przez okupanta. Stanisław Lorentz brał czynny udział w posiedzeniach Miejskiej Komisji Opieki nad Zabytkami, gromadzącej dokumentację zniszczonych budowli zabytkowych, sporządzającej wytyczne ich odbudowy oraz opiniującej projekty zamierzonych zmian i przebudów (materiały te okazały się niezwykle cenne przy powojennej odbudowie Warszawy). Prowadził też akcję wykupu i dokumentowania dzwonów kościelnych i pomników objętych niemiecką rekwizycją metali na potrzeby wojenne. Podczas okupacji Stanisław Lorentz kontynuował także prace badawcze, których owocem było wybitne dzieło o sztuce polskiego oświecenia Natolin, przyjęte na tajnym Uniwersytecie Warszawskim jako praca habilitacyjna w 1943 roku (drukiem ukazało się w 1948 roku).

Dramatyczny okres powstania warszawskiego 1944 roku, gdy wokół toczyły się walki, a w Muzeum stacjonowały często się zmieniające wojskowe oddziały okupacyjne, rabujące i niszczące bezmyślnie lub rozmyślnie, został przez dyrektora uwieczniony w skrupulatnie spisywanym dzienniku – kronice prowadzonej z determinacją walki o uratowanie i uporządkowanie tego, co tylko (często z narażeniem życia) ocalić się w tych warunkach dało.

Po powstaniu Stanisław Lorentz kierował prowadzoną na szeroką skalę i przez duży zespół ludzi akcją ratowania ze skazanego przez Hitlera na zagładę miasta pozostałych tam dzieł sztuki, archiwów, bibliotek etc. ze zbiorów publicznych i prywatnych. Zbierano też informacje o tym co i dokąd wywożą okupanci, rabując miasto. Ułatwiło to po wojnie odnalezienie wielu cennych dzieł i zbiorów podczas akcji rewindykacyjnej, w której uczestniczyli liczni pracownicy Muzeum z dyrektorem na czele.

Natychmiast po wyzwoleniu Warszawy Stanisław Lorentz powrócił do Muzeum i zajął się zabezpieczeniem i odbudową uszkodzonego częściowo gmachu. Przyszło mu działać w odmiennych, obcych warunkach politycznych i ustrojowych, ale jego zasługi, autorytet zawodowy i moralny oraz rozległe stosunki w świecie kultury i polityki, także poza krajem, pozwoliły na utrzymanie stosunkowo dużej niezależności w przeprowadzaniu własnych inicjatyw. W lutym 1945 roku Stanisław Lorentz stanął na czele utworzonej na jego wniosek Naczelnej Dyrekcji Muzeów i Ochrony Zabytków przy Ministerstwie Kultury i Sztuki, która działała do 1951 roku, zajmując się organizacją muzealnictwa i odbudową zabytków. W obrębie Naczelnej Dyrekcji, skupiającej kilkunastu profesorów i docentów, powstał Instytut Historii Sztuki i Inwentaryzacji Zabytków, później włączony do Polskiej Akademii Nauk. Przy Naczelnej Dyrekcji zawiązało się także Kierownictwo Badań nad początkami Państwa Polskiego, antycypujące swą działalnością przygotowania do obchodów millenijnych.

Pierwsze lata powojenne miały decydujące znaczenie dla rozwoju i ostatecznego kształtu Muzeum Narodowego w Warszawie. Dawniej miejskie, z jednym oddziałem – Muzeum Dawnej Warszawy, zostało dekretem z 7 maja 1945 roku upaństwowione i stało się centralną instytucją muzealną w Polsce. Przyłączenie do Muzeum, jako oddziałów, pałacowych zespołów w Wilanowie, Nieborowie i Łazienkach nie tylko ochroniło je przed dewastacją (w przypadku Wilanowa i Nieborowa działano w cichym porozumieniu z właścicielami) i rozproszeniem zbiorów, ale doprowadziło do ich generalnej konserwacji, a jeśli chodzi o pałac w Łazienkach do pełnej odbudowy i uzupełnienia wyposażenia. Wraz z oddziałami w Królikarni (Muzeum Xawerego Dunikowskiego) i Łowiczu (o charakterze regionalnym i etnograficznym) oraz założonym w 1968 roku Muzeum Plakatu w Wilanowie i stałymi galeriami w gmachu głównym, pod dyrekcją prof. Stanisława Lorentza Muzeum Narodowe przeżywało swój „złoty wiek” (w latach kierowania Naczelną Dyrekcją Muzeów i Ochrony Zabytków część obowiązków dyrektorskich spoczywała w rękach zastępcy dyrektora, prof. Kazimierza Michałowskiego). Ogromna liczba wystaw – problemowych i monograficznych – z różnych dziedzin sztuki polskiej i obcej, publikacje naukowe, rozległa współpraca międzynarodowa oraz prowadzona na szeroką skalę działalność oświatowa składają się na dorobek tych lat. Był on możliwy do osiągnięcia także dzięki temu, że Stanisław Lorentz potrafił skupić wokół siebie zespół współpracowników o wysokich kwalifikacjach, wśród nich tak wybitnych naukowców jak prof. Kazimierz Michałowski i prof. Jan Białostocki.

Stanisław Lorentz był inicjatorem i organizatorem wielkich wystaw, poczynając od otwartej 3 maja 1945 roku wystawy Warszawa oskarża, ukazującej nie tylko ogrom strat i zniszczeń, ale również to, co zdołano ocalić. Do wystaw problemowych należały Wiek Oświecenia w Polsce (1951), Odrodzenie w Polsce (1953), Sztuka warszawska od średniowiecza do poł. XX w. (1962) urządzona w stulecie Muzeum Narodowego, Marceli Bacciarelli (1970), Zamek Królewski w Warszawie (1971) (w związku z podjęciem blokowanej przez wiele lat przez czynniki polityczne odbudowy Zamku), Komisja Edukacji Narodowej i jej epoka w 200-letnią rocznicę (1973). Ważniejsze wystawy organizowane za granicą to: Mostra di Bernardo Bellotto 1720–1780, Alessandro Gierymski 1850–1901, Venezia 1955; Tresors dart polonais, chefs doeuvre des Musees de Pologne, Bordeaux 1961; Treasures from Poland Chicago, Filadelfia, Ottawa 1966–1967; Mille ans dart en Pologne, Paryż 1969; 1000 years of Art in Poland, Londyn 1970; Kunst in Polen von der Gotik bis heute, Zürich 1974; Polonia: arte e cultura dal Medioevo all’illuminismo, Rzym 1975.

Równolegle przebiegała naukowa kariera Stanisława Lorentza. Po zatwierdzeniu w 1945 roku habilitacji, uzyskanej na tajnym Uniwersytecie, otrzymał docenturę i tytuł zastępcy profesora, w 1947 roku tytuł profesora nadzwyczajnego, a w 1954 roku profesora zwyczajnego historii sztuki nowożytnej w Instytucie Historii Sztuki Uniwersytetu Warszawskiego. Instytutem tym kierował w latach 1945–1951; Katedrą Historii Sztuki Nowożytnej do 1969 roku. Promował stu kilkudziesięciu magistrów i dwudziestu doktorów, z których kilku habilitowało się. Seminarium doktorskie, prowadzone przez prof. Lorentza, także po przejściu na Uniwersytecie w stan spoczynku, zajmowało się głównie badaniami nad kulturą artystyczną oświecenia. Profesor obok badań indywidualnych, wprowadził na seminarium metodę pracy zespołowej, która zaowocowała wydanym pod jego redakcją tomem Puławy (1962), obejmującym zróżnicowany pod względem chronologicznym i merytorycznym materiał, dotyczący tego ważnego dla polskiej kultury zabytku. Zakres podejmowanych na seminariach tematów był szeroki, z przewagą architektury, a badania przybierały w swej metodzie charakter interdyscyplinarny.

Dorobek naukowy Stanisława Lorentza na polu historii sztuki, konswerwatorstwa i muzealnictwa jest ogromny. Spośród artykułów i książek najważniejsze są te, traktujące o sztuce oświecenia w Polsce i jej związkach z kulturą europejską tego czasu: Studia nad kulturą artystyczną polskiego klasycyzmu, (1946); Domus Aurea Nerona i Villa Laurentina (1946); Polskie badania archeologiczne w okresie wczesnego klasycyzmu (1949); List V. Brenny do Stanisława Kostki Potockiego z r. 1789 (1950); O importach rzeźb z Włoch do Polski w pierwszej połowie XIX w. i O Thorvaldsenie (1950); Architektura Wieku Oświecenia w świetle przemian w życiu gospodarczym i umysłowym (1951); Prace architekta Louisa dla zamku warszawskiego (1951); Działalność Stanisława Kostki Potockiego w dziedzinie architektury (1956); Z dziejów architektury warszawskiej XVIII w. (1960); Z dziejów kształtowania się sztuki okresu Oświecenia w Polsce (1961); Skierniewice w okresie klasycyzmu (1961); Z dziejów katedry gnieźnieńskiej (1961); Jabłonna (1961); Materiały do historii kościoła karmelitów bosych na Krakowskim Przedmieściu (1962); Bernardo Bellotto na dworze Stanisława Augusta (1964); Początki sztuki Oświecenia w Polsce (1968); Pałac Prymasowski (1982); Klasycyzm w Polsce (współautor A. Rottermund, 1984); Efraim Szreger architekt polski XVIII wieku (1986). Dodać do tego należy liczne prace na temat Zamku Królewskiego w Warszawie, w dziele ratowania i odbudowy którego ma Stanisław Lorentz zasługi wiekopomne. Z dziedziny muzealnictwa opracowany przez Lorentza Przewodnik po muzeach i zbiorach w Polsce, kilkakrotnie aktualizowany i wznawiany, nie ma sobie równego w piśmiennictwie krajowym. Za granicą ukazały się m.in. artykuły i rozprawy: Relazioni artistiche fra la Polonia e l’Italia nel secolo del’Illuminismo, „Palladio” 1956; Victor Louisa Varsovie, Bordeaux 1958; Mecenat et vie artistique en Pologne au XVIIIe siecle, „Annales: Economie, Societes, Civilisation” 1960; Lart en Pologne au Siecle des Lumières „Cahiers de Bordeaux” 1969; Relazioni artistiche fra lItalia e la Polonia, Roma 1962; Lumières et mecenats en Pologne au XVIII siecle. Utopie et institutions au XVIII siecle, Paris 1963; artykuł o sztuce nowożytnej w Polsce w „Enciclopedia Universale dell’Arte”, Roma 1962; hasło Brenna VincenzoDizionario Biografico degli Italiani, t. XIV, 1972.

Stanisław Lorentz brał zawsze czynny udział w pracach instytucji i organizacji społecznych i naukowych, krajowych i zagranicznych. W 1930 roku został członkiem Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Wilnie, w 1945 roku członkiem Towarzystwa Naukowego Warszawskiego. Przed wojną pełnił także funkcję prezesa oddziału warszawskiego Polskiego Związku Historyków Sztuki; był prezesem komisji muzealnej oraz członkiem rady głównej Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego. Należał do „Rotary Club”. W latach 1947–1952 był członkiem korespondentem Polskiej Akademii Umiejętności, od 1952 roku członkiem korespondentem, a od 1964 roku członkiem rzeczywistym Polskiej Akademii Nauk. Do pełnionych przez niego funkcji należało też członkostwo Rady Naukowej Instytutu Sztuki PAN, Komitetu Nauk o Sztuce PAN; był przewodniczącym Rady Naukowej Zakładu Archeologii Śródziemnomorskiej na Uniwersytecie Warszawskim. Profesor był także wieloletnim redaktorem naczelnym „Biuletynu Historii Sztuki”, prezesem Zarządu Głównego, a następnie honorowym członkiem Stowarzyszenia Historyków Sztuki, założycielem Towarzystwa Przyjaciół Warszawy i Prezesem Zarządu Głównego, wiceprzewodniczącym Obywatelskiego Komitetu Odbudowy Zamku Królewskiego w Warszawie oraz członkiem założycielem Towarzystwa Przyjaciół Muzeum Narodowego w Warszawie. W latach 1965–1969 był posłem na Sejm z ramienia Stronnictwa Demokratycznego.

Niezwykle czynny na polu międzynarodowej współpracy naukowej i kulturalnej, Stanisław Lorentz był wiceprzewodniczącym Polskiej Komisji Narodowej UNESCO, członkiem honorowym Międzynarodowego Komitetu Historii Sztuki (CIHA), Międzynarodowej Rady Muzeów (ICOM), Międzynarodowej Rady Zabytków i Zespołów Zabytkowych (ICOMOS), a także honorowym prezesem Centre International d’Etudes pour la Conservation et la Restauration des Biens Cultureles w Rzymie (ICCROM) – w latach 1959–1965 wiceprezesem i w latach 1966–1970 prezesem tej instytucji.

Profesor był ponadto członkiem wielu zagranicznych instytucji naukowych, w tym Akademii Sztuk Pięknych w Wenecji (1957), Akademii Nauk w Bordeaux (1958), Senatu Accademia Nazionale d’Arte Moderna w Rzymie (1982).

Uniwersytety w Bordeaux i Nancy zaszczyciły Stanisława Lorentza doktoratami honoris causa. Za swe zasługi odznaczony został Srebrnym Wawrzynem Akademii, Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, Orderem Corona d’ltalia, Komandorią francuskiej Legii Honorowej, Orderem Zasługi Republiki Włoskiej, Austriackim Orderem Zasługi, Belgijskim Orderem Króla Leopolda II, Meksykańskim Orderem Orła Azteckiego. Stanisław Lorentz był też laureatem szeregu nagród państwowych, nagrody m. Warszawy 1958, województwa warszawskiego 1969, Herdera (Wiedeń) 1964, Fundacji Jurzykowskiego New York 1979; w 1978 roku przyznano mu tytuł Homo Varsoviensis. W 1984 roku otrzymał przyznawaną raz na 3 lata przez ICOMOS nagrodę Piero Gazzola.

Od 1980 roku Stanisław Lorentz był członkiem „Solidarności” i wiązał z tym ruchem nadzieję na lepszą przyszłość Polski. Dnia 26 stycznia 1981 roku w hallu głównym Muzeum Narodowego odbyło się spotkanie z Przewodniczącym NSZZ „Solidarność” Lechem Wałęsą, a 29 listopada tegoż roku otwarto w gmachu Podchorążówki w Łazienkach przygotowaną wspólnie przez Muzeum Narodowe i „Solidarność” – Region Mazowsze wielką wystawę Powstańcom 1830. Wprowadzenie stanu wojennego 13 grudnia 1981 roku przerwało jej oficjalną egzystencję, ale za przyzwoleniem profesora organizatorzy konspiracyjnie oprowadzali po niej licznych zwiedzających. Jesienią 1982 roku protestując przeciwko nasilającej się represyjnej ingerencji władz stanu wojennego w sprawy kultury, Stanisław Lorentz złożył rezygnację ze stanowiska dyrektora Muzeum Narodowego. Dymisję przyjęto w trybie natychmiastowym, usuwając jednocześnie dwóch blisko związanych z „Solidarnością” wicedyrektorów Muzeum.

Ustępując, profesor zrezygnował z niemal wszystkich pełnionych przez siebie funkcji w rozmaitych instytucjach oraz towarzystwach naukowych i kulturalnych. Nie tracąc zainteresowania wydarzeniami politycznymi i społecznymi, szczególną troską otaczał nadal Muzeum Narodowe, służąc radą, wiedzą i doświadczeniem oraz udostępniając swój bogaty prywatny księgozbiór. W niedzielne przedpołudnia w mieszkaniu profesora odbywały się cotygodniowe spotkania wielu wybitnych przedstawicieli świata kultury. W 1990 roku na wniosek „Solidarności” Muzeum Narodowego Minister Kultury i Sztuki nadała prof. Stanisławowi Lorentzowi tytuł Honorowego Dyrektora Muzeum Narodowego w Warszawie. Aktywny i twórczy do końca, Stanisław Lorentz opublikował w 1986 roku dwie ważne książki Walka o Zamek 1939–1980 – studium poświęcone zniszczeniu, ratowaniu i odbudowie Zamku Królewskiego w Warszawie, Album wileńskie – wspomnienia powiązane z pobytem w tym mieście w latach 1929–1935 oraz wcześniejszymi i późniejszymi kontaktami ze środowiskiem wileńskim. Uzupełniają tę tematykę Materiały do historii wileńskiej architektury barokowej i rokokowej z 1989 roku. O „Darczyńcach” dla Zamku Królewskiego w Warszawie napisał Stanisław Lorentz do księgi pamiątkowej Curia Maior dedykowanej Andrzejowi Ciechanowieckiemu (1990). Liczne artykuły i wspomnienia ukazywały się w prasie i katalogach, inne pozostały w rękopisie. Artykuł zatytułowany Początki badań nad sztuką Oświecenia w środowisku warszawskim pozostał nieukończony na jego biurku...

* * *

Pogrzeb Stanisława Lorentza odbył się 20 marca 1991 roku o godz. 12.00 na cmentarzu ewangelicko-augsburskim w Warszawie. Setki ludzi z całej Polski przybyły by złożyć hołd najwybitniejszemu polskiemu muzeologowi i niezwykłemu człowiekowi. Prezydent Rzeczypospolitej wystosował list kondolencyjny do rodziny zmarłego.

 

Przemówienia wygłoszone podczas uroczystego wieczoru poświęconego pamięci Profesora Stanisława Lorentza

(Muzeum Narodowe w Warszawie, 8 maja 1991)**

 

Dnia 8 maja 1991 roku o godz. 18.00 odbył się w Muzeum Narodowym w Warszawie uroczysty wieczór poświęcony pamięci Stanisława Lorentza. Przemawiali Dyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie – Włodzimierz Godlewski, Prezes Polskiej Akademii Nauk – Aleksander Gieysztor, Prezes PEN-Clubu Artur Międzyrzecki, Wicedyrektor Zamku Królewskiego w Warszawie – Andrzej Rottermund, Prezes Stowarzyszenia Historyków Sztuki – Tadeusz Jaroszewski i Dyrektor Muzeum Sztuki w Łodzi – Ryszard Stanisławski. [...] Uroczystość zakończyło odsłonięcie pamiątkowej tablicy umieszczonej przy głównym wejściu do gmachu Muzeum Narodowego.

21 stycznia 1993 roku w skarbcu Zamku Królewskiego w Warszawie odsłonięto popiersie Profesora – dzieło rzeźbiarza Stanisława M. Lipskiego.

 

Krzysztof Załęski, Muzeum Narodowe w Warszawie

 

Panie i Panowie. Wspominam piękny wiosenny dzień w roku 1969, kiedy na uroczystości wręczenia prof. Lorentzowi księgi ku jego czci pt. Muzeum i Twórca, mówił przyjaciel i wieloletni bliski współpracownik Jubilata – prof. Kazimierz Michałowski: „Określenie historyk sztuki, profesor Uniwersytetu czy Dyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie nie wyczerpują ani w części charakteru działalności naukowej czy organizacyjnej Stanisława Lorentza. Nie chodzi oto, że piastuje on poza funkcją profesorską i dyrektorską wiele innych stanowisk honorowych w dziedzinie kultury i muzealnictwa, zarówno w kraju, jak i przede wszystkim na terenie międzynarodowym – rzecz w tym, że Stanisław Lorentz jest sam instytucją, i tylko z tej perspektywy można zrozumieć i właściwie ocenić jego wkład do nauki i kultury w kraju i za granicą”.

W tych pięknych słowach, znakomicie charakteryzujących życie i działalność profesora zabrakło wspomnienia o największej pasji życiowej prof. Lorentza – o odbudowie Zamku Królewskiego w Warszawie. Nie było go dlatego, że każda najmniejsza nawet wzmianka o jego rekonstrukcji tępiona była przez cenzurę, a człowiek, niestrudzenie propagujący ideę odbudowy, nękany był brutalną kontrolą Najwyższej Izby Kontroli. Pamiętam, że jako sekretarz Komitetu Redakcyjnego pracy Muzeum i Twórca, byłem wielokrotnie wzywany przez kontrolerów w celu wyjaśnienia kto i dlaczego wydaje księgę poświęconą profesorowi.

W rok później, nie zważając na okoliczności i nieprzychylne sprawom Zamku Królewskiego władze, przygotowywał prof. Lorentz wystawę poświęconą Bacciarellemu. Obrazy tego malarza, pochodzące z wnętrz zamkowych, kompletowano razem według sal, w których pierwotnie się znajdowały, dopełniając ekspozycję uratowanym z tych sal wyposażeniem. Powiększenia przedwojennych fotografii wnętrz zamkowych, z widocznymi obrazami Bacciarellego i oryginalne projekty przywoływały w wyobraźni wizję Zamku: Sali Rycerskiej, Sali Tronowej, Sali Canaletta, Gabinetu Konferencyjnego. Wystawa, na której ciągle gromadziły się tłumy publiczności, została powszechnie odczytana jako wezwanie do podjęcia sprawy odbudowy Zamku.

Często zadawaliśmy sobie pytanie, skąd ta zaciekłość ekip rządzących w latach 50. i 60., w zwalczaniu idei odbudowy Zamku Królewskiego w Warszawie. Profesor Lorentz kilkakrotnie próbował nam to wyjaśnić. Twierdził, że odbudowa Zamku miałaby charakter symboliczny, że stanowi on symbol przeszłości narodowej i państwa polskiego, symbol postępowych reform Wieku Oświecenia i Konstytucji 3 Maja, symbol walk o niepodległość, a odbudowa Zamku, jako sprawa ogólnonarodowa, połączyłaby Polaków w kraju i na całym świecie. Tego wszystkiego reżim obawiał się, szczególnie zaś utrwalania świadomości naszej wspólnej więzi narodowej. Wysuwano absurdalne argumenty natury społecznej, że odbudowa Zamku ograniczy rozwój budownictwa mieszkaniowego, lub że wpłynie na obniżenie liczby szpitali i szkół. Głoszono to w chwili, kiedy nie licząc się z niczym i z nikim wznoszono przemysłowe kolosy, nie mówiąc o środkach pochłanianych przez powstające właśnie struktury Paktu Warszawskiego.

Kiedy w styczniu 1971 roku nowa ekipa rządząca zdecydowała się na udzielenie zgody na odbudowę Zamku Królewskiego w Warszawie, była to decyzja polityczna. Profesor Lorentz znakomicie zdawał sobie z tego sprawę. Chciał też, wykorzystując szansę stworzoną przez tę decyzję, przejąć odbudowę w ręce społeczeństwa i zrezygnować z pomocy finansowej ze strony państwa.

Profesor Lorentz odpowiadał wtedy podobnie jak mówił wcześniej, kiedy proponowano mu by zabiegał o środki pochodzące ze źródeł niemieckich czy amerykańskich. Twierdził, że w żadnym wypadku: Na inne cele owszem, jak najchętniej, na zabytki – nasze i Malborka, na domy kultury, szkoły, ale nigdy na warszawski Zamek. Nikt nam tego, co wróg zniszczył jako symbol państwa i narodu polskiego, nie może odbudować. Nikt, tylko my sami, społeczeństwo. Polacy w kraju i za granicą.

By uświadomić sobie rolę, jaką prof. Lorentz odegrał w dziejach ratowania, walki o odbudowę i w odbudowie Zamku Królewskiego w Warszawie, należałoby sumiennie przestudiować wszystkie dokumenty zamkowe z lat 1939–1971. W tych tysiącach listów, wywiadów, oświadczeń, memoriałów, wypowiedzi, przemówień zobaczymy obraz pola bitwy o Zamek. Na tym zasnutym wrogością ze strony władz obszarze, istnieje właściwie tylko jeden wielki wojownik – prof. Stanisław Lorentz.

Z perspektywy czasu staje się jasne, że swoją osobistą walką, ogromnym zaangażowaniem, odwagą, zdecydowaniem i konsekwencją w działaniu doprowadził do ostatecznej decyzji odbudowy Zamku w styczniu roku 1971.

Po tym wielkim zwycięstwie profesor nie spoczął ani na chwilę. Z jego inicjatywy powstał Obywatelski Komitet Odbudowy Zamku Królewskiego w Warszawie i wszystkie naukowe i organizacyjne komisje, które przystąpiły do prac przygotowawczych i zbierania środków. Profesor stał się niestrudzonym podróżnikiem zabiegającym o wspomożenie konta odbudowy Zamku niemal we wszystkich krajach. Dopiero teraz, po pewnym czasie, widzimy, że to prof. Lorentz swą wiedzą, doświadczeniem muzealnym i konserwatorskim oraz zdolnościami organizacyjnymi doprowadził Zamek do stanu, w jakim mógł on stać się w 1990 roku samodzielnym muzeum.

Odkąd sięgamy pamięcią, nie było w Polsce większej akcji w zakresie obrony dóbr kultury, w którą prof. Lorentz nie byłby zaangażowany. To on rozpoczął walkę o Zamek w 1939 roku, kierując bohaterską akcją ratowania dzieł sztuki, a później w 1940 roku – całych fragmentów zamkowego wyposażenia. Tylko dzięki temu Zamek mógł być właściwie odbudowany i urządzony. Podobnymi akcjami kierował prof. Lorentz po 1945 roku, kiedy zagrożone były – głównie przez armię sowiecką – dzieła sztuki z pałaców, dworów i kościołów. Musimy dzisiaj jednoznacznie i otwarcie przeciwstawiać się opiniom określającym te akcje, jako ograbianie kogokolwiek, a zwrot tych obiektów – jako rewindykacje. Ratowanie dzieł sztuki było zbawienną i mądrą decyzją prof. Lorentza. Dzięki niej możemy dzisiaj mówić o zwrotach własności kościelnej i prywatnej. Należy to przypominać wszystkim występującym po swoją własność, szczęśliwie uratowaną przez profesora i jego ekipę.

Miłością szczególną otaczał prof. Lorentz Muzeum Narodowe w Warszawie. Był jego twórcą i dyrektorem, a potem dyrektorem honorowym do ostatniego dnia swego życia. Dumny był zawsze, że tworzył Międzynarodową Radę Muzeum (ICOM), a później Międzynarodową Radę Ochrony Zabytków i Zespołów Zabytkowych (ICOMOS), że odbudował Łazienki i Wilanów, że napisał kilka podstawowych dla historii sztuki polskiej książek i rozpraw. W międzynarodowym świecie nauki i kultury znalazł pełne uznanie i otrzymał najwyższe zaszczyty. Współpracując z profesorem bardzo blisko przez niemal 30 lat, wiem, że przynajmniej przez połowę jego dorosłego życia Zamek Królewski w Warszawie był dla niego sprawą najważniejszą. Każda wizyta w odbudowanym Zamku była dla profesora przeżyciem wyjątkowym. Znał każdy w nim szczegół, z radością przyjmował każde nowo nabyte dzieło sztuki, podziwiał każdy odtwarzany przez nas element wyposażenia i wystroju. Jakże silnie przeżywał oddanie Sali Wielkiej [Balowej], a równocześnie z jakim zatroskaniem ogląda] niezbyt udany plafon w tej Sali.

Niemal do ostatnich dni swego życia radził nam, a właściwie współpracował z nami, we wszystkich istotnych dla Zamku sprawach. Szkoda, że nie doczekał realizacji swego projektu, pokazania w tzw. Salach Matejkowskich wszystkich obrazów Jana Matejki, razem z Dziejami Cywilizacji oraz nowej ramy do Batorego pod Pskowem.

Kończąc to wspomnienie o związkach prof. Stanisława Lorentza z Zamkiem Królewskim w Warszawie, nie można nie wspomnieć o pewnych niezwykłych rysach charakteru profesora, tak istotnych dla nas, dla tych wszystkich, którzy spotykali się z nim na co dzień. Do takich szczególnych cech zaliczyć trzeba jego niezwykłą żywotność i energię. Promieniował radością życia, lubił życie towarzyskie i nieoficjalne spotkania w gronie przyjaciół, współpracowników i uczniów. Potrafił zawsze zabawić świetnie opowiedzianym żartem czy błyskotliwą aluzją. Był naszym troskliwym opiekunem, doradcą i przewodnikiem naukowym. Wielu z nas ukierunkował na całe życie.

 

Andrzej Rottermund, Zamek Królewski w Warszawie

 

Wspomnienie Stanisława Lorentza zakorzeniło się głęboko w tych, co go znali. Piszący te słowa do spotkań z nim sięga pamięcią uczniowską aż do początku swojej szkoły średniej. Moje spotkanie ucznia z nauczycielem miało miejsce w klasie wstępnej ośmioklasowego gimnazjum humanistycznego, założonego i wówczas jeszcze prowadzonego przez jego ojca, Ludwika Lorentza, surowego i wytrawnego dyrektora tej szkoły. Nastąpiło to spotkanie dawno, bo przed laty siedemdziesięciu, a jeśli tak wyraziście wryło się w pamięć, zapewne jest to sprawą zarówno wczesnego w niej zapisu, jak i jego szczególnej jakości. Podobnie sądził o tej szkole ówczesny kolega z jednej klasy Andrzej Panufnik.

Stanisław Lorentz, wówczas dwudziestosześcioletni historyk sztuki, od roku już doktor, od początku prawie studiów niewiele płatny uniwersytecki asystent, najpewniej zaś wolontariusz przy katedrze Zygmunta Batowskiego, w szkole swego ojca uczył historii. Zaczynano ten przedmiot w klasie pierwszej wypełnionej co najwyżej dziesięciolatkami. Najpierw widywałem go tylko na korytarzu szkolnym budynku w podwórzu Brackiej 18, sunącego zawsze spiesznym krokiem, z podniesioną głową, do klas wyższych niż nasza, witającego się ze swoją matką, a czułą wychowawczynią mojej klasy wstępnej, Marią Lorentzową z Schoenów. Chodziliśmy z nią na niedalekie wycieczki – na rekreację jak to się wówczas mówiło – do ogrodu Wahla. Niekiedy matce towarzyszył syn. Ogród rozpościerał się tam, gdzie po dziesięciu latach miało stanąć Muzeum Narodowe.

Spotkania te w klasie pierwszej przerodziły się w lekcje historii. Uczył dokładnie; podręcznik (chyba Geberta i Gebertowej) mieliśmy do czytania sami, bo nauczanie prowadził sprawnym, żywym słowem. Dbał o to, abyśmy zwiedzali – jako dziesięciolatkowie lub nieco więcej – Muzeum w jego najskromniejszej ówczesnej siedzibie na Podwalu, i – Łazienki. Zamek dopiero otwierał swe podwoje dla publiczności, poza które przestępowałem wcześnie, ale z rodzicami, poza szkołą. Z tych dwóch lat jego nauczania pozostała mi w pamięci nie tyle wiedza, ile jej rozbudzenie. Zachował się jakimś cudem zeszyt z wypisami z artykułów, drukowanych w znakomitych „Iskrach”, poczciwego pióra Antoniego Urbańskiego o zamkach na obszarze dawnej Rzeczypospolitej. Był to posiew lekcyjny Lorentza. Rzucał go nie bez emocji, której nie wstydzono się wówczas, że patriotyczna. W tych samych klasach mieliśmy jeszcze jednego nauczyciela o podobnych właściwościach stymulacyjnych. Był nim Stanisław Ossowski, wtenczas polonista. Uzupełniali się w naszych oczach i sercach.

Stanisław Lorentz oddał nas po dwóch latach innemu bardzo dobremu historykowi, Czesławowi Pawłowskiemu. Sam zaś rok bodaj czy dwa uczył jeszcze Platerki na Pięknej. Potem zamknął swój pierwszy okres warszawski przeniesieniem się do Wilna. Po śmierci ojca w 1930 roku przejął wprawdzie tytuł własności gimnazjum, ale pokazywał się rzadko. Niemniej to z jego odczytu dla uczniów dowiedzieliśmy się o odkryciach grobów królewskich w katedrze wileńskiej, pokazywanych nam z wiekowego epidiaskopu i nader chiaroscuro, raczej oscuro przeźroczy. Mówił z tą samą pasją co na lekcjach, z tą samą, która go nigdy nie opuszczała przez następne sześćdziesięciolecie.

Z tego życia zawsze wypełnionego po brzegi, z tego wielowątkowego życiorysu pozostają świadectwa. Niniejsze ogranicza się do paru szczególnie intensywnych przeżyć. Jedno z nich to wczesny okres okupacji, gdy odnalazłem się z nim w roku 1940 w Wydziale Informacji Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej przyszłej Armii Krajowej. Ze swoim zagrożonym w sposób ciągły stanowiskiem dyrektora Muzeum Narodowego i najbliższego doradcy Juliana Kulskiego w Zarządzie Miejskim, Stanisław Lorentz łączył referat kultury w BIPie, prowadząc opiekę mienia zabytkowego i życia artystycznego. Gdy okazało się, że Delegatura Rządu RP na kraj sprawy te łącznie z oświatą i nauką ujęła w osobny departament, przeszedł tam, mając podobne obowiązki. Spotykałem się z nim wielokrotnie, korzystając z dawnej znajomości w jego mieszkaniu na Kredytowej, w rutynowej wymianie wiadomości, i w chwilach szczególnych, jak po aresztowaniu Antoniego Wieczorkiewicza, kustosza Kamienicy Baryczków, tym razem w szczególnym miejscu, bo na klatce schodowej kamienicy Przeździeckich przy Szczyglej i na ławce na placu Dąbrowskiego. Z oblężenia wrześniowego wyszedł z Virtuti Militari, i nadal tej rangi służbę pełnił aż po powstanie i po nim, także w dramatycznej akcji pruszkowskiej ratowania warszawskich dóbr kultury. O tym rozdziale jego epopei dowiedziałem się po powrocie z niewoli, gdy przyjął mnie w lecie 1945 roku, już jako naczelny dyrektor muzeów i ochrony zabytków do pracy w gmachu Muzeum Narodowego, które pomieściło dopiero co zawiązany Instytut Historii Sztuki i Inwentaryzacji Zabytków.

To następny okres dramaturgii jego życia, choć jakże inny. Wymaga on obszerniejszej ramy przypomnienia niż kilka tylko zdań w tym miejscu i ta dzisiejsza sposobność.

Ówczesna Naczelna Dyrekcja – aż do jej podminowania przez stalinizujący system władzy w roku 1950, i odejścia z niej Stanisława Lorentza w roku następnym – była wszystkim co skupiało sprawy muzeów, zabytków nieruchomych, rewindykacji, ratowania i odbudowy. Skupiała świetne grono ludzi, których Lorentz zagrzewał, wiele od nich żądał, sam żyjąc bez reszty tą instytucją, i Muzeum, i Uniwersytetem, prowadząc ciężką grę z władzą polityczną. Swoje pojmowanie zadań Naczelnej Dyrekcji opierał na nauce; tu był zalążek Instytutu Sztuki; tu startowały inwentarz i katalog zabytków sztuki. Tu w marcu 1949 roku wsparł ideę Kierownictwa Badań nad początkami państwa polskiego, na które mnie skierował. Należało to do jego koncepcji kultury narodowej w symbiozie z nauką. Jeśli w realizacji, sposobach działania i koncepcjach występowały cechy władcze jego osobowości, to trzeba z naciskiem przypomnieć, że tylko dlatego tyle uratowano, tyle zachowano dla przyszłości w zrewitalizowanej postaci, tylko dlatego tyle opublikowano, i tylko dlatego tyle odbudowano. Szczytowym symbolem stał się wywalczany przezeń przez lat trzydzieści Zamek Królewski w Warszawie.

Na jego 80-lecie pisałem, że można o nim tworzyć książki. Jedna już powstała, przed jego odejściem. I że można myśleć o nim jako o swoistym modelu sukcesu samorealizacji w służbie publicznej.

Stanisław Lorentz należał do nie tak licznej, znacznie mniejszej niżby się zdawało, garści ludzi, którym się naprawdę chce, których wola działania dominuje w ich osobowości. Do tych ludzi, którzy chcą świadomie przekształcać zastane warunki na lepsze, aby uzyskiwać wyniki na dzień dzisiejszy, jak i takie, które dojrzewają latami. Na pytanie mu zadawane, kiedy zapadła decyzja odbudowy Zamku, odpowiadał bez wahania, że wtedy, gdy Niemcy przystąpili do niszczenia zamkowego gmachu, jesienią 1939 roku. Ów woluntaryzm, pełen zaufania we własne siły, nie był, rzecz jasna, jego jedyną zasadą.

Drugą władzę tego człowieka stanowiło na pewno uczucie. Czasem gwałtowne zarówno na „nie”, jak i na „tak”. Zawsze zabarwiało jego działania emocją wobec przedmiotu i wobec ludzi w jego polu widzenia. Hierarchia tych resentymentów i sentymentów była człowiecza, to znaczy zmienna. I nie tak trudno było i sprawie i jednostce podźwignąć się lub spaść w jego oczach napełniając go poczuciem zawodu lub nawet goryczą. A w tym bilansie pasji życiowych znajdowała się pozycja nie tylko stabilna, ale też okazała, wzbogacona doświadczeniem Polaka, który przeżył niemal stulecie losów narodowych. Uczucie to miało swój przedmiot w Polsce jako punkcie odniesienia działań publicznych i w jego nieustannej trosce, aby jej kultury nie wytrącić z kultury świata. W swoistym neoromantyzmie tego neoklasyka było to uczucie gorące i otwarte, okazywane w każdej próbie, także w ostatnim dziesięcioleciu jego zmagań politycznych.

Należy dodać jeszcze jedną dyspozycję w jego osobowości, mianowicie intelekt. Służył mu motywacją i kontrolą postępowania własnego i aktywności innych, wypracowany przede wszystkim w warsztacie naukowym, w specyficznym faktycyzmie, w dyssekowaniu rzeczywistości zarówno historycznej, jak i współczesnej na poszczególne zdarzenia, zapisy biograficzne i elementy składowe, najstaranniej opisywane dla uświadomienia ich obecności. Nietrudno w różnych jego działaniach było dostrzec dziedzictwo myślowe XVIII wieku, owo przezwyciężanie oporów poznania zdrowym rozsądkiem przejaśnionym wiedzą. Racjonalistyczne mechanizmy regulacyjne górowały w nim ostatecznie nad improwizacją i impulsami płynącymi z jego pasji, gdy wypadało mu się z nimi porać, choć do ostatnich dni był do nich skłonny aż do erupcji słownych. Działał w tworzonej przez siebie w sposób ciągły biosferze walki, także z czasem, posługując się stopem pragnień, uczuć, rozumu, który mu zapewniał jakże długo siłę witalną. Jej promieniowanie, przez to co pozostawił w druku i w pamięci świadków jego życia, nie skończyło się 16 marca 1991 roku.

 

Aleksander Gieysztor

*Tekst opublikowany pierwotnie w: „Biuletyn Historii Sztuki” 1993, t. LV, nr 2/3, s. 301–308.

**Teksty opublikowane pierwotnie w: „Biuletyn Historii Sztuki” 1993, t. LV, nr 2/3, s. 308–312.